Każdy dziś ubolewa nad tym, jak bardzo podzielona jest Polska. Trudno być optymistą, skoro ten stan rzeczy jest w naszym kraju czymś naturalnym. Jak pokazuje historia powstania styczniowego, Polacy nie potrzebują zewnętrznych wrogów, aby ich wewnętrzny konflikt paraliżował walkę o wspólną sprawę. Przeważnie sami sobie wystarczą.
Po spacyfikowaniu przez Rosjan powstania listopadowego w Królestwie Polskim wchodziło w dorosłość kolejne pokolenie, któremu świtała myśl o nowej rebelii. „Już w ciągu pierwszego roku akademickiego bez mała połowa młodzieży studenckiej zawiązana została w towarzystwo, mające cel szlachetny na widoku” – wspominał początki istnienia Akademii Medyko-Chirurgicznej w Warszawie w 1857 r. jej student Franciszek Śliwicki. Zgoda zaborcy na działalność wyższej uczelni w dawnej Polsce (car zlikwidował Uniwersytet Warszawski w 1831 r.) okazała się ryzykownym pomysłem. Studenci od razu zaczęli konspirować na potęgę, a ich aktywnością zainteresowali się weterani powstania listopadowego, przebywający na emigracji.
Jeden z przywódców studenckiego podziemia Jan Kurzyna wyjechał do Paryża i nawiązał tam w końcu kontakt z Ludwikiem Mierosławskim. Opromieniony sławą uczestnika wojen o zjednoczenie Włoch generał postanowił uczynić z młodego emigranta swego najbliższego współpracownika. Dzięki niemu spotkał się z konspiratorami w Warszawie. Ich emisariuszem został inny student Akademii Medyko-Chirurgicznej Karol Majewski. Warszawskim podziemiem kierował natomiast Narcyz Jankowski. „Jako wojskowy i kawalerzysta wprowadził między młodzież warszawską tradycję dawną, szlachecką, niejako kozacką” – zapisali kilka lat później śledczy z carskiej policji przesłuchujący Majewskiego. „Uczył się i innych historii Polski, historii wojen naszych, jeździć konno, robić bronią, strzelać do celu i od razu chciał tworzyć sprzysiężenie zbrojne i zaraz powstanie” – podkreślano w protokole.
Reklama
Studenci uwielbiali Narcyza Jankowskiego, dopóki z Paryża nie zaczął regularnie przyjeżdżać Karol Majewski. Obaj cieszący się wielkim autorytetem konspiratorzy coraz ostrzej ze sobą rywalizowali. Wreszcie wysłannik gen. Mierosławskiego rozbił organizację Jankowskiego, zakładając własną. „Od początku nie był szczery wobec Mierosławskiego” – pisze o Majewskim badacz dziejów powstania styczniowego prof. Stefan Kieniewicz. Generał opracował plan zorganizowania w Warszawie manifestacji patriotycznej. Zgodnie z jego zamysłem chaos wywołany przez tłum miał ułatwić konspiratorom opanowanie Zamku Królewskiego i ujęcie rezydującego tam gubernatora Królestwa Polskiego księcia Michaiła Gorczakowa. To zaś powinno zainicjować wybuch powszechnego powstania.
Szczegółowo rozpisany plan wzniecenia rebelii został przekazany Majewskiemu 8 lutego 1861 r. Ten, wedle relacji innych konspiratorów, niespecjalnie palił się do działania – w przeciwieństwie do carskiej policji, która uprzedziła bieg wypadków, wyłapując członków obu podziemnych organizacji, w tym Narcyza Jankowskiego i Karola Majewskiego. Emisariusz Mierosławskiego jako jedyny szybko wyszedł na wolność.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP