Netanjahu, a zwłaszcza przedstawiciele radykalnej religijnej prawicy w jego gabinecie, zamierzali doprowadzić do szybkiej aneksji tych terenów, aby zdążyć przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 2 marca.

Friedman zainterweniował, pisząc na Twitterze: "Wizja Pokojowa prezydenta (Donalda) Trumpa jest pochodną ponad trzech lat bliskich konsultacji między prezydentem, premierem Netanjahu i ich wysokiej rangi personelem". Dodał, że Izrael musi wraz z USA przeprowadzić najpierw "proces mapowania".

"Jakakolwiek jednostronna akcja, podjęta przed zakończeniem tego procesu, zagraża planowi i uznaniu go przez Amerykę" - ostrzegł Friedman.

Proces ten zapewne nie skończy się przed marcowymi wyborami - powiedział później Friedman dziennikarzom.

Reklama

Netanjahu, który parł do szybkiej aneksji terytoriów obiecanych Izraelowi w planie Białego Domu, zmienił stanowisko i powiedział w niedzielę na posiedzeniu swego gabinetu, że aprobata USA dla zajęcia części Zachodniego Brzegu i doliny Jordanu "jest rzeczą najważniejszą i nie chcemy jej narażać".

"Czekaliśmy na to od 1967 roku, a teraz pewne osoby robią wielki problem z kolejnych kilku tygodni" - oznajmił Netanjahu na wiecu wyborczym.

Trump ogłosił plan 28 stycznia w Białym Domu, w obecności Netanjahu. Architektem nowego planu pokojowego jest doradca i zięć prezydenta Donalda Trumpa, Jared Kushner.

Autonomia Palestyńska poinformowała już wcześniej, gdy w prasie izraelskiej pojawiły się doniesienia o treści amerykańskiego projektu, że odrzuci bliskowschodni plan, argumentując, że w sposób nieuczciwy faworyzuje on stronę izraelską.

Zgodnie z planem Kushnera terytoria palestyńskie miałyby zostać powiększone dwukrotnie, ale Izraelowi przekazano by całą Jerozolimę, wszystkie żydowskie osiedla na terenach okupowanych na Zachodnim Brzegu oraz w Dolinie Jordanu. Państwo palestyńskie mogłoby powstać tylko wtedy, gdy Autonomia Palestyńska uzna Izrael, a Hamas zostanie rozbrojony.

Plan zakłada też, że państwo palestyńskie składałoby się z części Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy, połączonych kombinacją dróg i tuneli, przewiduje ponadto całkowitą demilitaryzację Palestyńczyków; Jerozolima byłaby de facto w pełni kontrolowana przez Izrael.

Palestyńczycy domagają się tymczasem utworzenia państwa, którego stolicą byłaby Jerozolima Wschodnia, a terytorium obejmowałoby Zachodni Brzeg i Strefę Gazy.

Strona palestyńska bojkotuje inicjatywy Waszyngtonu od grudnia 2017 roku, kiedy to Trump ogłosił uznanie przez USA Jerozolimy za stolicę Izraela. Strona palestyńska oceniła wówczas, że decyzja prezydenta USA dyskwalifikuje amerykańską administrację jako bezstronnego mediatora w konflikcie bliskowschodnim.

Napięcie między USA i Palestyńczykami wzrosło jeszcze, gdy w listopadzie 2019 roku sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił, że izraelskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu Jordanu nie jest sprzeczne z prawem międzynarodowym.

>>> Czytaj też: Niezatapialny idzie po drugą kadencję. Donald Trump to najbardziej teflonowy polityk wszechczasów