Utworzona w 2007 roku "rezerwa sanitarna" liczyła dotychczas 3,5 tys. lekarzy, pielęgniarek i pielęgniarzy oraz specjalistów od logistyki; wszyscy są ochotnikami i są wynagradzani za pracę. To jej członkowie ewakuowali Francuzów, przebywających w mieście Wuhan w środkowych Chinach, gdzie w grudniu ub.r. pojawił się koronawirus, i opiekowali się nimi podczas kwarantanny.

Przewodniczący francuskiego Ordre des Medecins, ciała regulującego sprawy prawne i administracyjne lekarzy, Patrick Bouet ujawnił w wywiadzie radiowym, że nowy nabór do rezerwy odbywać się będzie poprzez formularz internetowy oraz osobisty kontakt telefoniczny z każdym z potencjalnych kandydatów. Ci kandydaci to lekarze, którzy przestali praktykować, lub są na emeryturze mniej niż 5 lat.

Jak powiedział PAP emerytowany specjalista od chorób zakaźnych dr Christian Mongin, problem z powiększeniem rezerwy polega na tym, że emeryci stanowią grupę najbardziej zagrożoną przez koronawirus i "dlatego nie powinni stawać na pierwszej linii, w bezpośrednim kontakcie z chorymi". "Mam 70 lat, sam zgłosiłem się kilka dni temu do swojego szpitala, ale powiedziano mi właśnie, że jestem zbyt zagrożony" – sprecyzował.

Zdaniem ekspertów występujących w mediach emerytowani "sanitarni rezerwiści" mogą zastąpić wycieńczonych lekarzy w przychodniach i prywatnych gabinetach albo im pomagać. Bezpiecznym zadaniem będzie odpowiadanie na zalew telefonów, z którymi lekarze nie dają sobie rady i oceniać nagłość sygnalizowanych przypadków – proponował w wywiadzie dla dziennika "Le Parisien" dr Jacques Battistoni, przewodniczący MG France, największego związku lekarzy internistów.

Reklama

Dr Mongin zwrócił uwagę na konieczność zmiany taktyki zarządzania pracownikami szpitali. Gdy rozpoznano pierwsze przypadki zakażenia koronawirusem w departamencie Oise na północy Francji, na kwarantannę posłano praktycznie cały personel szpitalny, co unieruchomiło tę placówkę. Jak się wydaje, obecnie nawet lekarze, u których istnieje podejrzenie zakażenia wirusem, dalej pracują, zakładając maski, by pacjenci byli chronieni. "Pozostaje jednak pytanie, czy maski naprawdę chronią przed Covid-19" – zastanawia się specjalista.

Polski kardiolog, pracujący w podparyskiej klinice, powiedział PAP, że powołując "rezerwę sanitarną", władze francuskie podjęły słuszną decyzję, "gdyż trzeba być przygotowanym na wszystko". Jego zdaniem największym problemem jest obecnie znalezienie nosicieli wirusa, "bo to chodzące bomby". Rozmówca PAP, który zastrzega anonimowość, nie wyklucza, że we Francji dojdzie do takiej samej sytuacji, jak we Włoszech, gdzie cały kraj został objęty kwarantanną. "Bardzo niewiele wiemy jeszcze o Covid-19, dlatego lepiej być pesymistą niż optymistą" – ocenił.

"Podstawową sprawą jest obecnie panika i psychoza wywołana rozprzestrzenianiem się wirusa. Stąd potrzeba decyzji i dlatego władze codziennie jakąś decyzję podejmują" – powiedział PAP emerytowany profesor biologii molekularnej, prosząc o niewymienianie jego nazwiska. "Nikt nie wie, jak będzie rozwijała się epidemia i dlatego posunięcia władz mają charakter bardziej polityczny niż medyczny" – dodał.

>>> Czytaj też: Włochy zamykają wszystkie sklepy i lokale. Otwarte tylko spożywcze i apteki