Oficer prasowy rudzkiej komendy st. asp. Arkadiusz Ciozak powiedział we wtorek PAP, że materiały sprawy przekazano właśnie prokuraturze, która podejmie dalsze decyzje.

W nocy z soboty na niedzielę policjanci interweniowali w lokalu w rudzkiej dzielnicy Bielszowice, który pomimo zakazu związanego z ryzykiem zakażenia koronawirusem był otwarty. „Mundurowi poinformowali odpowiadającą za lokal kobietę o konieczności wyproszenia gości i zamknięciu go. Spotkali się jednak ze zdecydowaną odmową z jej strony. Jak mówiła, goście mieli wcześniej zarezerwowane stoliki” - relacjonował Ciozak.

Na miejscu oprócz policjantów interweniowali również strażnicy miejscy. Mundurowi sporządzili dokumentację i przekazali już materiały do prokuratury, która podejmie dalsze decyzje.

Według Ciozaka, w grę wchodzi zarzut z art. 165 Kodeksu karnego. Zgodnie z tym przepisem, kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej podlega karze od pół roku do ośmiu lat więzienia.

Reklama

„Sytuacja, w jakiej się obecnie znajdujemy, jest dla nas wszystkich trudna. Tylko rozsądek i podporządkowanie się zaleceniom pozwoli na ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa. Przypominamy, że każdy przypadek łamania prawa będzie z całą stanowczością ścigany przez policjantów” - podkreślił st. asp. Ciozak.

>>> Czytaj też: Co oprócz mycia rąk? Ekspert doradza, o co zadbać w czasie pandemii COVID-19