Zbiorowy pozew złożyli turyści, którzy na początku marca wypoczywali w narciarskim kurorcie Ischgl. Niemiecka prasa już wcześniej donosiła, że wczesne przypadki zakażeń koronawirusem w Niemczech, Islandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Danii i Irlandii związane są z osobami, które przebywały właśnie w tym ośrodku.

Ischgl to bardzo popularny w Austrii ośrodek narciarski, odwiedzany rocznie przez ok. pół miliona osób. Ta znana z oszałamiającej scenerii i 239 km tras narciarskich miejscowość przez prasę na całym świecie często nazywana jest "punktem zero" epidemii koronawirusa w Europie. "FT" przypomina, że wiele danych wskazuje na to, iż to właśnie stamtąd SARS-Cov-2 w dużej mierze rozprzestrzenił się po całym kontynencie, a także poza nim. Na zakażenie się w tyrolskim kurorcie wskazują nawet turyści z Izraela czy Singapuru.

Akcję zbiorowego pozwu przeciwko tyrolskim władzom zainicjowało Austriackie Stowarzyszenie Ochrony Konsumentów (VSV), które 24 marca złożyło do prokuratury zawiadomienie i oskarżyło samorząd Tyrolu o "narażenie ludzi na zakażenie chorobami zakaźnymi". Następnie VSV skontaktowało się z turystami, którzy na początku marca przebywali w Ischgl i poinformowało ich o możliwości dochodzenia odszkodowań.

W ciągu pięciu dni na apel odpowiedziało ok. 2,5 tys. osób zakażonych koronawirusem, z czego 80 proc. to Niemcy. Potem zgłaszali się kolejni, a obecnie jest ich już ok. 5 tys. "Niemal wszystkie zgłoszenia nadeszły od osób, które były w Ischgl" - poinformowało VSV. Stowarzyszenie wyjaśnia, że "utrzymywanie otwartych ośrodków narciarskich w czasie zagrożenia masowymi zakażeniami, o którym władze wiedziały lub powinny wiedzieć, jest z pewnością powodem do roszczeń odszkodowawczych".

Reklama

"Uważamy, że odpowiedzialność władz lokalnych za stworzenie sytuacji zagrożenia jest bardzo duża - powiedział reprezentujący poszkodowanych turystów Peter Kolba z VSV - Popełniono bardzo dużo błędów na początku nadchodzącego kryzysu". Jego zdaniem suma odszkodowań może sięgnąć 5 mln euro.

Jak pisze "Financial Times", władze Tyrolu oskarżane są o to, że mimo zagrożenia nie zamknęły dostatecznie szybko wszelkich atrakcji. "Są dobrzy w radzeniu sobie w nagłych wypadkach, dlaczego więc w tym przypadku nie działali szybko?" - pyta na łamach dziennika Goerg z Niemiec, który w swoim rodzinnym mieście Montabaur prowadzi bar z przekąskami, a na początku marca wypoczywał w Ischgl.

Biuro starosty Tyrolu Gunthera Plattera tłumaczy, że regionalne władze skontaktowały się z lekarzem w Ischgl natychmiast po tym, gdy dostały sygnał z Islandii, gdzie 5 marca odkryto pierwsze zakażenie u 15 osób, powracających z Ischgl. Według oświadczenia Plattera tyrolscy urzędnicy próbowali następnie ustalić, w których hotelach przebywali islandzcy turyści i stwierdzili, że żaden z gości ani pracowników tych hoteli nie zgłosił lekarzowi żadnych objawów grypopodobnych.

Niemniej jednak, jak tłumaczy Platter, władze Tyrolu wydały dyrektywę, aby przebadać wszystkie osoby z objawami grypy w Ischgl pod kątem obecności koronawirusa. Starosta dodaje, że wysiłki zostały wzmożone po tym, jak 7 marca wirusa SARS-CoV-2 zdiagnozowano u niemieckiego barmana, po czym przeprowadzono dezynfekcję baru, w którym zakażony pracował, a pracowników lolalu poddano izolacji. Dwa dni później bar został zamknięty .

"Niedługo potem rząd tyrolski oficjalnie zamknął wszystkie bary narciarskie after-ski w Ischgl, a kilka dni później ogłosił, że sezon turystyczny został zakończony. Zamknięto wszystkie wyciągi narciarskie i obiekty hotelowe" - oświadczył Platter i podkreślił, że "Tyrol był pierwszą prowincją w Austrii, która podjęła tak daleko idące kroki".

"Cała dolina Paznaun została poddana kwarantannie 13 marca. 18 marca miejscowe władze wydały nakaz kwarantanny dla wszystkich 279 gmin w Tyrolu" - zaznaczył Platter.

To usprawiedliwienie podważane jest jednak przez Petera Kolbę, który mówi: " Wszystkie zarażone osoby powinny być zlokalizowane i poddane kwarantannie. Zamiast tego pozwolono turystom wyjechać do ich rodzinnych krajów i w ten sposób wirus rozprzestrzenił się w całej Europie".

>>> Czytaj też: Granice zamknięte, pracowników brak. Brytyjczycy będą musieli pomóc w zbieraniu plonów