Głos zabierali m.in. opozycyjny bloger Siarhiej Cichanouski i Mikoła Statkiewicz, których komisja wyborcza nie zarejestrowała jako potencjalnych kandydatów.

Cichanouski siedział w czasie składania dokumentów w areszcie za spotkania ze swoimi zwolennikami, a Statkiewicz dostał odmowę z powodu nieprzedawnionej karalności za protesty po wyborach w 2010 r.

Bloger wzywał zebranych do tego, by w wyborach nie głosowali, lecz obserwowali.

To właśnie charyzmatyczny bloger, którego nieoczekiwanie wypuszczono z aresztu, choć miał jeszcze do odsiedzenia sporą część kary (w sumie 45 dni), stał się nieformalnym liderem protestu.

Reklama

Jego symbolem natomiast stał się kapeć – wielu ludzi przyszło na plac właśnie z kapciami. To nawiązanie do hasła Cichanouskiego, wzywającego do „rozdeptania karalucha”.

Formalnie na placu przy Rynku Komarowskim zbierały podpisy komitety wyborcze opozycjonistki Wolhi Kawalkawej z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, emeryta Uładzimira Niapomniaszczycha, który nazywa się kandydatem protestu i Swiatłany Cichanouskiej – żony blogera, która zarejestrowała się, gdy okazało się, że mąż dostał odmowę.

On sam nazywa małżonkę kandydatem technicznym, a jej kampanię zamierza wykorzystać do własnej działalności „ulicznej”. W niedzielę w Mińsku zapowiedział, że w ciągu najbliższych tygodni zamierza odwiedzać kolejne miasta i spotykać się tam ze swoimi zwolennikami.

Kandydaci na kandydatów w wyborach prezydenckich od 21 maja do 19 czerwca zbierają podpisy poparcia (potrzebne jest sto tysięcy). W lipcu zostanie ogłoszona lista kandydatów, a wybory odbędą się 9 sierpnia.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)