ikona lupy />
ShutterStock
W USA odpowiedzią na spadek produkcji o ponad 40 proc. i masowe bezrobocie był Nowy Ład, zastępujący ultraliberalną politykę gospodarczą interwencjonizmem i protekcjonizmem, który przywrócił wzrost gospodarczy. Europa pogrążyła się w niestabilności społecznej i politycznej. Wybuchł faszyzm, który doprowadził do II wojny światowej.
Już w trakcie recesji w 2009 r. pojawiały się głosy, że tak poważne kryzysy mogą prowadzić do konfrontacji militarnej. Obecnie nikt nie mówi o ryzyku wojny konwencjonalnej, ale pojawiają się obawy o istotny wzrost niestabilności społecznej, politycznej i międzynarodowej. Tym bardziej że w ostatniej dekadzie napięcie rosło, czego przykładem są Bliski Wschód, Hongkong, Korea Północna czy wojna handlowa USA–Chiny. Globalizacja zatrzymała się w poprzednich latach, co widoczne jest w stagnacji handlu w relacji do światowego PKB oraz największym od lat wzroście liczby rejestrowanych przez WTO działań protekcjonistycznych. Olbrzymie koszty obecnej recesji wywołanej COVID-19, niepokoje społeczne i ważne wydarzenia polityczne, jak wybory w USA, powodują, że podstawową płaszczyzną nasilającego się konfliktu są strefy wpływów politycznych i gospodarczych. Główne strony rywalizacji o globalne przywództwo to USA i Chiny. Wirus, który z chińskiej prowincji Wuhan przedostał się na cały świat, powoduje obecnie skokowy wzrost antychińskich nastrojów w wielu krajach, szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Kilka dni temu chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi stwierdził, że niektóre siły polityczne w USA powodują, że relacje amerykańsko-chińskie są „na granicy zimnej wojny” oraz że „jest to niebezpieczne i może zagrozić światowemu pokojowi”.
Reklama
Artykuł stanowi wyłącznie wyraz poglądów autora, a nie instytucji, w której jest zatrudniony