Ubiegły rok był drugim najlepszym pod względem finansowania rokiem dla start-upów.

Szacunki wartości inwestycji różnią się między sobą w zależności od typu inwestora – kapitał głównie dostarczają fundusze venture capital (VC), wydzielone fundusze korporacyjne (CVC), korporacje inwestujące bezpośrednio ze swoich bilansów, aniołowie biznesu, państwa przez dedykowane podmioty (fundusze majątku narodowego), fundusze inwestycyjne i wreszcie instytucje charytatywne.

Stąd dane KPMG ograniczone do tradycyjnych inwestorów VC mówią o inwestycjach w wysokości ponad 225 mld dolarów, a szacunki portalu Crunchbase biorące pod uwagę także innych inwestorów – o kwocie 294 mld dolarów.

Załamania nie było

Reklama

Pandemia mocno uaktywniła kapitał filantropijny. Na przykład w Wielkiej Brytanii Koalicja na Rzecz Innowacyjnej Gotowości Epidemicznej (Coalition for Epidemic Preparedness Innovations) zainwestowała aż 23,7 mld dolarów w firmy, które pracują nad szczepionkami przeciwko wirusowi SARS-CoV-2 (Novavax, Moderna, Innovio Pharmaceuticals).

Fundacja Billa i Melindy Gatesów wraz z Mastercardem przeznaczyła 125 mln dolarów na inne firmy, a niemiecka firma CureVac otrzymała od Komisji Europejskiej 89 mln dolarów na testowanie już opracowanej szczepionki.

"Inwestycje VC były w pierwszym kwartale tego roku o 8 mld wyższe, niż w tym okresie zeszłego roku."

Wyniki pierwszego kwartału tego roku, mimo rozwoju globalnej pandemii, nie wskazują na załamanie na rynku start-upów. Według KPMG inwestycje VC były nawet o 8 mld wyższe niż w pierwszym kwartale zeszłego roku i wyniosły 61 mld dolarów. Ale w większości wynikało to z zobowiązań inwestorskich sprzed pandemii. Jedynie inwestycje w Chinach odczuły mocny spadek, bo w USA były nieomal na rekordowym poziomie.

Pozornie nie zmieniły się wyceny jednorożców, czyli start-upów wartych przynajmniej miliard dolarów. Od sierpnia zeszłego roku ich liczba wzrosła o siedemdziesiąt podmiotów, a skumulowana, globalna wycena to 1,3 biliona dolarów.

Pandemia jednak obnażyła słabości wielu firm, których modele biznesowe były wątpliwe lub mało transparentne. Należały do nich firmy przewozowe, jak Uber czy Lyft, których debiuty giełdowe w zeszłym roku okazały się dużym rozczarowaniem, a teraz na wielu rynkach musiały zawiesić działalność.

Słabo na razie wygląda przyszłość Airbnb, serwisu oferującego krótkoterminowy wynajem mieszkań na całym świecie, którego wycena spadła z 31 mld do 8 mld dolarów, a liczba pracowników o jedną czwartą. Podobnie jest z WeWork zarządzającego przestrzenią biurową, który po wycofaniu się z IPO w zeszłym roku stracił 80 proc. wartości.

Lepsze perspektywy mają operatorzy elektrycznych hulajnóg, bo oferują środki transportu indywidualnego. Szansę w tym widzi Uber, wkładając 170 mln dolarów w ten biznes.

Swoją szansę dostali nagle dostawcy jedzenia, jak działający w Kanadzie, USA i Australii DoorDash, którego wycena podskoczyła do 13 mld dolarów. Operatorzy płatności jak Stripe dostali od inwestorów 600 mln dolarów.

Co trzeci osiągnie sukces, co trzeci zniknie

Branża VC w USA szacuje, że jedna trzecia jednorożców ma świetlane perspektywy. Drugie 30 proc. może zostać przejęte, straci swój status lub po prostu zniknie.

Często inwestorem ostatniej deski ratunku mogą być giganci technologiczni, jak Apple, Microsoft, Alphabet, Amazon czy Facebook, którzy łącznie dysponują gotówką w wysokości 570 mld dolarów.

"Na rynku start-upów działa prawo Darwina – wygrywają nie najsilniejsi i najzdolniejsi, ale ci, którzy umieją się przystosować do zmian."

Jeden z inwestorów z Doliny Krzemowej uważa, że na rynku działa prawo Darwina – wygrywają nie najsilniejsi i najzdolniejsi, ale ci, którzy umieją się przystosować do zmian. Warto zauważyć, że wyceny wielu start-upów były dotychczas mocno przewartościowane, twierdzi Ilya Strebulaev ze Stanford Graduale School of Business na podstawie analizy 135 jednorożców.

Średnia wycena przekraczała wartość rynkową aż o 48 proc. Jedną z przyczyn są tzw. wewnętrzne rundy finansowania, czyli napływ kapitału od dotychczasowych inwestorów, którzy w ten sposób podbijają wyceny start-upów z ich portfela. Wtedy mogą zainteresować inwestorów instytucjonalnych, co oznacza wyższe zwroty na inwestycjach dla VC. Pandemia urealniła wartość przynajmniej części start-upów.

Europejskie jednorożce, których wartość to niewiele więcej niż 10 proc. globalnego rynku również są zagrożone 30 proc. przeceną. W zeszłym roku start-upy na kontynencie (włącznie z Wielką Brytanią) pozyskały od inwestorów około 40 mld dolarów, teraz 6 tys. z 18 tys. młodych firm technologicznych jest zagrożonych upadłością, szczególnie w branży turystycznej i sektorze mobilności.

Prawie połowa musi przyjąć strategie defensywne (branża pożyczkowa, proptech, czyli aplikacje ułatwiające obsługę nieruchomości, technologie w branży mody i marketingu, a także częściowo fintechy).

Co ósmy skorzystał na kryzysie

Jak szacuje dealroom.co, w europejskiej branży start-upowej na koniec zeszłego roku pracowały ponad 2 mln osób, najwięcej w Londynie (290 tys.), Paryżu (100 tys.) i Berlinie (78 tys.), a średnioroczny wzrost zatrudnienia przekraczał 10 proc. Najbardziej nasyconymi miastami pod względem liczby pracowników start-upów były Amsterdam (48 na 1000 mieszkańców) i Sztokholm (38).

Najpełniej sytuację i perspektywy w globalnym sektorze start-upów analizuje Global Startup Survey. Zagrożonych upadłością z uwagi na brak środków na finansowanie działalności jest 41 proc. światowych start-upów, ale 29 proc. było zagrożonych już wcześniej, 74 proc. musiało zwolnić etatowych pracowników, a jedna czwarta zredukowała zatrudnienie aż o 60 proc.

Do największych redukcji doszło w USA, gdzie aż 84 proc. młodych firm skróciło listę płac. Jeden na dziesięć start-upów musiał obniżyć koszty powyżej 60 proc. Trzy czwarte firm miało spadek przychodów, w przypadku 16 proc. sprzedaż spadła o 80 proc. Głównym powodem było zamknięcie się branż, na rzecz których start-upy pracowały.

Beneficjentami kryzysu jest 12 proc. firm z sektora, a ich przychody zwiększyły się przynajmniej o 10 proc. Należy do nich niemiecki UVIS oferujący dezynfekcyjne powłoki na różne urządzenia użyteczności publicznej, jak windy czy schody, duński Blue Ocean Robotics, który wdrożył autonomiczne roboty dezynfekujące światłem UV pomieszczenia szpitalne, czy szwedzka aplikacja telemedyczna KRY.

"Start-upy oferujące rozwiązania klientom detalicznym mają trzy razy więcej szans na wzrost, niż te świadczące usługi dla biznesu."

Ogromny wzrost zainteresowania odnotowały aplikacje do zdalnej edukacji, jak polski Brainly, i gamingowe, jak Quarantine Kids. Dobrze radzi sobie zeszłoroczny ulubieniec inwestorów w Polsce DocPlanner (344 mln złotych), który zaadaptował się do pandemicznej rzeczywistości, wprowadzając usługę w postaci video konferencji z lekarzami, zamiast umawiania wizyt. Okazuje się, że start-upy oferujące swoje rozwiązania klientom detalicznym mają trzy razy więcej szans na wzrost niż te świadczące usługi dla biznesu.

Wiatr zmian

Start-upy zostały objęte programami pomocowymi wdrażanymi przez wiele państw w związku z pandemią. Fakt ten w kwietniu potwierdzało 46 proc. badanych firm, jednak 38 proc. start-upów nie otrzymało żadnego wsparcia, nie spodziewa się go lub nie spełnia warunków.

Najbardziej oczekiwaną formą pomocy są granty i pożyczki na utrzymanie płynności oraz ochronę pracowników, a także dofinansowanie inwestycji.

W ramach programów rządowych start-upy mogą korzystać ze środków finansowych dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Problem jednak polega na tym, że ze względu na ich specyfikę często nie spełniają warunków pomocy, bo np. nie doświadczają znacznego spadku przychodów.

Wiele z nich nie doszło bowiem jeszcze do etapu zarabiania, ale wdrażają istotne dla innych branż, choćby medycznej, rozwiązania technologiczne. Bez środków płynnościowych mogą nie przetrwać.

Z drugiej strony podnoszą się głosy, że odpowiedzialnymi za przyszłość start-upów są inwestorzy, często bogate fundusze VC liczące na znaczące zyski, więc sytuacja wielu może być lepsza niż innych MŚP. Stąd uzależnienie państwowej pomocy dla młodych firm technologicznych od wkładu inwestorów.

Najbardziej szczodrą pomoc start-upom w wysokości 4,4 mld euro zaproponowała Francja – w formie krótkoterminowego finansowania, dofinansowania bieżących rund inwestycyjnych i przejęcia zobowiązań podatkowych.

Działania władz Niemiec to 2 mld euro na pomoc płynnościową i obietnica 10 mld funduszu inwestycyjnego dla największych start-upów. W zeszłym roku przyciągnęły w Niemczech 7 mld środków prywatnych inwestorów, a we Francji 5,2 mld euro.

To rekordowe sumy w UE, nie licząc Wielkiej Brytanii, gdzie napłynęło 13,2 mld dolarów. Ale i tam rząd zadeklarował pomoc w wysokości 1,25 mld funtów, w tym pół miliarda dla firm wspieranych przez fundusze VC, pod warunkiem ich współfinansowania.

Pomoc jest udzielana w formie objęcie przez państwo udziałów w start-upach. Mniejsze firmy, prowadzące działalność R&D, mogą łącznie ubiegać się o granty i pożyczki w wysokości 750 mln funtów.

Z kolei w Szwajcarii mogą korzystać z gwarancji kredytowych rządu federalnego i kantonów, co przekłada się średnio na 1 mln CHF na start-up. To istotne, bo środki dla innych firm szwajcarskich, opiewające na 20 mld franków, w większości nie są dla nich dostępne.

"Start-upy w Polsce są finansowane głównie przez fundusze państwowe i UE, a nie przez kapitał prywatny."

Polska nie przeznacza na razie środków pomocowych specjalnie dla start-upów, ale w ramach swojej działalności mikro przedsiębiorcy mogą korzystać z ułatwień i finansowania z tarczy antykryzysowej. Ważne jest też utrzymanie finansowania w kolejnych rundach inwestycyjnych (w pierwszym kwartale 190 mln złotych) PARP-u czy Polskiego Funduszu Rozwoju, bo start-upy w Polsce są finansowane głównie przez fundusze państwowe i UE, a nie przez kapitał prywatny, jak w większości krajów OECD.

Obecny kryzys przemebluje rynek start-upów, dając wielu nowe szanse. Na doświadczeniu azjatyckiej epidemii SARS wyrośli giganci eCommerce Alibaba i JD.com. Po ostatnim załamaniu gospodarczym sprzed 12 lat wyłoniło się ponad 50 jednorożców, rozwinęła się branża fintech, a połowa przedsiębiorstw z obecnej listy Fortune 500 rozpoczęła działalność. Teraz również widać przesłanki zmian.

Autor: Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki; specjalizuje się w rynkach finansowych, opisuje zmiany na rynku fintechów i startupów.