Według niego i wielu innych hongkońskich demokratów oznacza to praktyczny koniec tego jedynego w swoim rodzaju miejsca świata.

„To koniec Hongkongu jaki znamy, ponieważ nowe prawo wprowadzane jest z pominięciem hongkońskiej legislatywy i praworządności. To w zasadzie rządowy dekret nadawany Hongkongowi” - mówi Ng.

Działacz podkreśla, że komunistyczne władze wykorzystywały prawo o bezpieczeństwie narodowym do prześladowania dysydentów na kontynencie. „Obawiam się, że przyszłości każde żądanie demokracji, wolności czy krytyka rządu mogą nieść ze sobą poważne konsekwencje, w tym więzienie” - mówi działacz.

„W Hongkongu być może nie będą początkowo przesadzać z używaniem tego prawa, ale samo jego wprowadzenie tworzy atmosferę strachu. Nikt nie wie, czy za udział w demokratycznym marszu czy napisanie artykułu krytykującego rząd centralny nie zostanie ukarane” - podkreśla sekretarz generalny Ligi Socjaldemokratów.

Hongkong to wyjątkowe połączenie brytyjskiej praworządności i chińskiej kultury, w którym uniknęła ona katastrofalnego wpływu rewolucji kulturalnej. Dysponując nieosiągalną w Chinach kontynentalnych wolnością gospodarczą i swobodami obywatelskimi, terytorium stało się azjatyckim centrum finansowym i jednym z najlepiej rozwiniętych miejsc świata.

Jednak zdaniem wielu obserwatorów chińskie władze konsekwentnie zwiększają ingerencje w sprawy Hongkongu i stopniowo ograniczają jego autonomię, wbrew obietnicom złożonym przed przejęciem nad nim kontroli w 1997 roku. Część mieszkańców obawia się, że Hongkong wkrótce stanie się „zwykłym chińskim miastem”.

Te obawy nasiliły się po ogłoszeniu planów dotyczących nowego prawa. W regionie znacznie wzrosło na przykład zapotrzebowanie na wirtualne sieci prywatne (VPN), przy pomocy których część mieszkańców Chin kontynentalnych omija drakońską cenzurę internetu. Na kontynencie zablokowany jest m.in. Google, Facebook, YouTube, Twitter i strony wielu niezależnych od Pekinu mediów.

Zgodnie z decyzją chińskiego parlamentu władze centralne będą mogły powołać w Hongkongu agencję odpowiedzialną za ochronę bezpieczeństwa narodowego. „To zasadniczo niszczy Prawo Podstawowe w zakresie nieingerencji rządu centralnego w wewnętrzne sprawy Hongkongu” - mówi Ng, odnosząc się do hongkońskiej minikonstytucji.

Chińskie władze twierdzą, że nowe prawo jest konieczne, by chronić bezpieczeństwo narodowe w Hongkongu i powstrzymać masowe prodemokratyczne protesty, które wstrząsały regionem przez cała drugą połowę 2019 roku i regularnie przeradzały się w starcia z policją. Lojalna wobec Pekinu hongkońska administracja popiera wprowadzenie przepisów.

Obecnie nie jest jasne, jakie to będą przepisy, ani kto je będzie interpretował. Hongkońscy demokraci obawiają się jednak, że ostateczny głos będą miały władze w Pekinie.

Hongkong został przyłączony do ChRL po ponad 150 latach panowania Brytyjczyków. Przed przekazaniem kolonii Londyn i Pekin ustaliły, że zachowa ona swoją odmienność od reszty Chin co najmniej do 2047 roku. Obecnie władze ChRL uważają jednak podpisaną w 1984 roku wspólną chińsko-brytyjską deklarację w tej sprawie za dokument historyczny i niewiążący, a zagraniczną krytykę oceniają jako próby ingerencji w wewnętrzne sprawy Chin.

Avery Ng jest wśród 15 wpływowych działaczy demokratycznych aresztowanych w kwietniu przez hongkońską policję w związku z demonstracjami z ubiegłego roku. Podobnie jak pozostali, został zwolniony za kaucją i oczekuje na kolejną rozprawę, którą wyznaczono na 15 czerwca. Ng ocenia aresztowania jako prześladowanie polityczne.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)