Na pomniku Pieta Heina, admirała holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, uważanego za jednego z największych ówczesnych bohaterów marynarki wojennej, protestujący wymalowali hasła: "zabójca" i "złodziej".

Czerwone ręce namalowano z kolei na centrum sztuki współczesnej w Rotterdamie, nazwanym na cześć kapitana floty Heina, Witte de Witha. Centrum ogłosiło, że zmieni nazwę.

Również w Rotterdamie posąg skrajnie prawicowego polityka Pima Fortuyna, znanego z islamofobicznych i ksenofobicznych wypowiedzi, został częściowo owinięty czarną wstęgą i pokryty różnymi hasłami, w tym: "Nie rasizmowi".

Działacze grupy Helden van Nooit (Bohaterowie Nigdy)stwierdzili w komunikacie, że zniszczyli "te posągi wątpliwych osobistości, żeby skrytykować gloryfikację holenderskiego kolonializmu i +męczeństwa+ Pima Fortuyna". Na swoim koncie na Instagramie poinformowali, że zainspirowali się ruchem Black Lives Matter ze Stanów Zjednoczonych.

Reklama

Działania te potępiła minister edukacji Holandii Ingrid van Engelshoven. "Z pewnością dobrze jest rozpocząć dyskusję na temat rasizmu i dyskryminacji instytucjonalnej, ale atakowanie posągów kontrowersyjnych postaci historycznych nie pomaga" - tłumaczyła.

Pim Fortuyn, znany z islamofobicznej i ksenofobicznej retoryki, został zastrzelony na parkingu w 2002 roku przez działacza na rzecz praw zwierząt i dla wielu Holendrów stał się "męczennikiem". Sprawa wstrząsnęła Holandią, która postrzegała się jako zjednoczone i bezpieczne społeczeństwo - pisze agencja AFP.

Piet Hein został bohaterem, kiedy przechwycił flotę hiszpańską transportującą cenny skarb na Karaiby podczas wojny osiemdziesięcioletniej (1568-1648), w której Niderlandy walczyły o wyzwolenie spod panowania hiszpańskiego.

Symbole kolonializmu i rasizmu zostały również zdewastowane w Wielkiej Brytanii, Belgii, Portugalii i Stanach Zjednoczonych, gdzie ruch Black Lives Matter rozpoczął się od zabójstwa czarnoskórego George'a Floyda, uduszonego 25 maja przez białego policjanta w Minneapolis. (PAP)