Rz: Czy według pana kryzys dotarł już do telewizji?

Jan Wejchert: Widać, że reklamodawcy ostrożniej wydają pieniądze, więc należy się pewnie spodziewać spadku wpływów z reklam, ale myślę, że nie będzie on dramatyczny. Staramy się go kompensować przychodami z innych źródeł: z telewizji płatnej, wpływów od operatorów kablowych i platform cyfrowych, od końcowych odbiorców. Próbujemy dawać naszym klientom reklamowym oferty kompleksowe: Internet, telewizję i platformę cyfrową. Sytuacja inspiruje do szukania nowych rozwiązań. Będziemy dążyć do tego, by przekonać klientów nie obniżkami, ale ciekawszym produktem, czyli za tę samą cenę będzie można po prostu dostać więcej.

Jak długo może się utrzymać spowolnienie na reklamowym rynku w Polsce?

Zazwyczaj zanim pojawi się ożywienie gospodarcze, wcześniej zaczyna się wzrost na rynku reklam. Myślę, że w połowie roku będziemy mogli łatwiej na to pytanie odpowiedzieć. Już słychać, że w USA czy Niemczech pojawiają się dowody na to, że z rynkiem zaczyna się dziać coś pozytywnego. Myślę, że następne trzy – cztery miesiące będą dosyć ważne, pozwolą ocenić, jak może wyglądać przyszłość. Ważne będzie uporządkowanie rynku finansowego, który jest motorem wszystkich gospodarek. Jeżeli uda się go uporządkować i banki zaczną sprawnie działać, firmy zareagują na potrzeby rynku.

Reklama

więcej w "Rzeczypospolitej"