Typowy polski szef lubi przypisywać sobie sukcesy swojego zespołu, podwładnym zostawia poczucie odpowiedzialności za porażki - wynika z najnowszych badań na temat menedżerów w Polsce i na świecie.

Dla typowego polskiego dyrektora najważniejsza jest zasada „ja, ja, ja”. Lubią pracować na własny rachunek, zapominając o interesie podwładnych.

Wyniki badania kultury przywództwa przeprowadzonego w ramach programu Talent Club, w którym wzięło udział tysiąc menedżerów, potwierdzają to, co wielu szeregowych pracowników często odczuwa na własnej skórze: szefowie niechętnie dzielą się z podwładnymi sukcesami, ale nie mają oporów przed tym, by obarczać ich winą za porażki, choć zarówno sukcesy, jak i porażki są efektem wspólnej pracy całego zespołu.

"Kiedy pracownikowi się coś uda, szef mówi: odnieśliśmy zwycięstwo. Gdy natomiast powinie mu się noga, szef gani: to twoja wina" - mówi Jacek Zakrzewski ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, ekspert od zarządzania zasobami ludzkimi. Jego zdaniem zawłaszczanie sukcesów pracowników jest częstą praktyką w polskich firmach.

Reklama

Typowy menedżer nie boi się ryzyka, a wręcz żyje w myśl maksymy: „Ryzyko jest częścią życia”. Za swoją postawę płaci jednak wysoką cenę - w Polsce poziom stresu wśród menedżerów jest na jednym z najwyższych poziomów w Europie. Zdecydowanie wyższy niż wśród szefów z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Finlandii.

"Może po prostu w ich firmach kuleje organizacja pracy?"- zastanawia się psycholog biznesu Elżbieta Sołtys. "Zawsze przypomina się w takiej sytuacji przykład robotnika, który dnie i noce biegał w tę i z powrotem z taczką, ale pustą, bo nie miał jej czym napełnić. W pracy chyba nie o to chodzi" - dodaje.

Magdalena Janczewska

Więcej w Dzienniku.pl