Co ciekawe, tym razem motorem wzrostów cen były głównie giełdowe średniaki. Największe spółki pozostały nieco w tyle, WIG20 zyskał niemal 2 proc., znacznie mniej niż np. mWIG40 grupujący średnie spółki. Ten poszedł w górę aż o 2,9 proc. i przez cały dzień wiódł prym na parkiecie. Ale i wśród gigantów nie brakowało fajerwerków, np. akcje medialnego koncernu Agora bez wyraźniejszej przyczyny poszły w górę aż o 11 proc.!

To, że najsilniej w środę podrożały średnie spółki może oznaczać, że z długiego snu budzi się wreszcie krajowy kapitał, do tej pory zasilający głównie podażową stronę rynku. Tę tezę zdaje się potwierdzać również osłabienie kursu złotego, które sugeruje, że zagraniczni inwestorzy nie kupują na skalę masową naszej waluty, by przeznaczyć ją np. na zakupy giełdowych spółek. Rosnąca aktywność krajowych graczy wśród kupujących to bardzo dobra wiadomość - na parkiecie może wreszcie będzie mniej nerwowo.

Indeksy warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych rosły w środę głównie za sprawą polepszenia nastrojów na rynku amerykańskim. Lepsze nastroje inwestorów z USA wynikały zaś głównie ze spadków cen ropy. W środę kurs ropy na światowych giełdach znów spadł, co automatycznie przełożyło się na wzrost kursu amerykańskiego dolara do pozostałych ważnych walut. A zdaniem większości analityków ceny akcji w USA mogą rosnąć tylko w towarzystwie drożejącego dolara.
Wszystkim sen spędza z powiek tylko obawa, że ta wzrostowa korekta szybko może się skończyć. Na spadku cen ropy naftowej nie da się na dłuższą metę budować oczekiwań co do przyszłości cen akcji. A innych pozytywnych wieści z otoczenia giełd brakuje. wyniki finansowe największych światowych spółek za drugi kwartał, nawet jeśli nieco lepsze od oczekiwań, obiektywnie rzecz biorąc są słabe. Otoczenie makroekonomiczne też nie dostarcza zbyt wielu optymistycznych sygnałów. W trakcie środowej sesji instytut Eurostat podał dane na temat dynamiki zamówień w przemyśle strefy euro. Okazały się one znacznie gorsze od przewidywań analityków, ale europejskie giełdy niemal całkowicie je zignorowały. Jak korekta to korekta.

W Warszawie na dodatek inwestorzy muszą zmierzyć się z niezbyt wysokimi obrotami. w środę przekroczyły już 1,4 mld zł, co i tak jest dużo wyższym poziomem, niż miliard z niewielkim okładem na poprzednich sesjach, jednak wciąż widać, że duża część kapitału pozostaje poza rynkiem. A to nic innego, jak wotum nieufności w stosunku do optymistów. Najbliższe ważne poziomy są już niedaleko - WIG20 napotka je w okolicach 2700 pkt. (zostało już więc tylko ok. 3 proc.). Dopiero ich przebicie będzie świadczyło o tym, że zwyżka cen jest trwała. Ale większe jest prawdopodobieństwo, że na poziomie 2700 pkt. wzrostowa korekta może się przynajmniej zachwiać, jeśli nie załamać.

Reklama
Krzysztof Barembruch
AZ Finanse