U nas niektórzy z inwestorów zmieniają plany inwestycji na skromniejsze, jednak nie słychać o zagrożeniu któregoś z ważnych przedsięwzięć. Na pewno jednak niejedna inwestycja planowana na ten czy kolejny rok może zostać odłożona na lepsze czasy.
W ubiegłym roku 2/3 nowo budowanej powierzchni centrów handlowych przypadało na miasta poniżej 400 tysięcy mieszkańców. Inwestorzy zaczęli chętnie eksplorować dotychczas niewykorzystany rynek - tym bardziej że stereotyp biednego mieszkańca prowincji przestał być aktualny. Pamiętajmy jednak, że skutki kryzysu i rosnącego bezrobocia w pierwszym rzędzie odczuwają mniejsze miasta. Nie może to pozostać bez wpływu na koniunkturę dla położonych tam centrów. Należy liczyć się ze spadkiem liczby umów pre-lease - w zeszłym roku przed ukończeniem nowego centrum inwestor podpisywał zwykle umowy na wynajem 90-100 proc. powierzchni.
Na razie popyt na powierzchnię w centrach w największych miastach nie słabnie. Sytuacje, że najemca rezygnuje z powierzchni ze względu na trudności finansowe czy nawet upadłość, zdarzają się sporadycznie. Jak zauważyli autorzy raportu Cushman & Wakefield o polskiej branży nieruchomości, w tym roku mamy do czynienia ze zmianą z rynku wynajmującego na rynek najemcy. Co to oznacza dla obu stron? Przede wszystkim większe pole manewru najemcy, jeśli chodzi o fit-out contribution. Najemca wymaga od inwestora, żeby ten sam budował jego sklep na takiej zasadzie, że część kosztów pokrywanych jest z kieszeni inwestora, część w formie pożyczki, którą najemca po określonym czasie zwraca. A zdarza się, że najemca żąda, by całość sumy wyłożył właściciel centrum. Im większa powierzchnia, im dłuższy czas umowy - tym twardsze warunki stawiane przez najemcę.
Wynajmujący mogą złapać oddech, jeżeli chodzi o czynsze. Ponieważ większość umów była przed paru laty zawierana w euro lub dolarach, mocny złoty oznaczał relatywnie niższe wpływy z czynszu. Teraz tendencja ta się odwróciła. Oczywiście, koniec hossy spowodował, że zarządcy centrów muszą liczyć się z większą elastycznością, jeśli chodzi o negocjacje nowych umów. Najemca, który przyciągnie do obiektu tłumy kupujących, jest na wagę złota, więc margines ustępstw przy negocjacjach też jest odpowiednio większy niż przeciętnie.
Reklama