Środowa sesja do przebiegła pod dużą presją podaży mimo, że początek nie zapowiadał tak kiepskiej sytuacji. Początek, choć na minusach, dawał nadzieje że dobre wyniki Orlenu (zysk wyższy o 30 proc. od oczekiwań) i Lotosu (+42 proc. zysku) szybko podniosą spadający rynek. Martwić mogły tylko informacje z PGNIG, które były wyraźnie niższe od prognoz. Żadna z informacji nie zdominowała jednak rynku i przy niewielkim obrocie indeksy powoli wspinały się w górę.



W tym czasie na zachodzie królował całkowity marazm połączony z niewielkimi zmianami wynikającymi z obserwacji cen ropy. Nudą wiało na wszystkich europejskich parkietach i wydawało się, że zmiana sytuacji będzie możliwa dopiero po wejściu do gry amerykanów lub informacji o słabej sprzedaży detalicznej w Stanach. Tuż przed danymi europejska podaż przycisnęła i DAX spadł kilkadziesiąt punktów niżej, co od razu przełożyło się na spadki w Warszawie. Przyczyn tego impulsu można szukać w najnowszych prognozach Banku Anglii o większym bezrobociu i wyższej niż prognozowano inflacji lub też uzasadniać go dyskontowaniem zanotowanego w Japonii ujemnego PKB, ale tak naprawdę główną rolę odegrała technika. Gracze czekali na zakrycie wczorajszej luki bessy, a gdy nic się nie działo ruszyli do sprzedaży.

O dziwo krajowi sprzedający koncentrowali się nie tylko na spółkach o słabych wynikach, ale również silnie przeceniali paliwowych gigantów. To z kolei było wynikiem wczorajszych dużych wzrostów i graniem pod wyniki Orlenu i Lotosu.

Reklama

Informacja o inflacji w Polsce nie miała żadnego znaczenia, bo okazała się ona zgodna z rynkowym konsensusem. Podane 4,8 proc. nie jest wartością dużą w porównaniu do krajów z naszego regionu, ale pamiętajmy, że w tym miesiącu złoty już osłabł o 10 proc., więc jego dezinflacyjny wpływ w sierpniu będzie mniejszy, a to może znacznie podnieść sierpniowy odczyt i zmusić RPP do podwyżek.

Po nagłych spadkach niedźwiedzie już nie miały siły wykorzystać słabych danych o sprzedaży z USA. Spadła ona po raz pierwszy od pięciu miesięcy (-0,1 proc.), choć po wyłączeniu samochodów zwiększyła się zaledwie o 0,4 proc. W kolejnych miesiącach Amerykanie nie będą już dysponować zwrotami podatkowymi i wtedy dane te mogą się wyraźnie pogorszyć, co obniży indeksy.

Ostatecznie zakończyliśmy sesję spadkiem porównywalnym do wczorajszego wzrostu, można więc powiedzieć, że nic wielkiego się nie stało. Niestety takie zachowanie w perspektywie ostatniej sesji przed długim weekendem ma duże szanse doprowadzić do chęci wyjścia z rynku i zakończenia bieżącego tygodnia na minusach.

Krzysztof Barembruch
AZ Finanse