- Widziałem poprzedni boom internetowy, ale wówczas pracowałem dla wielkich spółek i nie miałem pojęcia, jak zrobić coś na własny rachunek - mówi. - A potem, kiedy pojawił się rynek aplikacji dla systemu Android, przyszło mi do głowy, że może to jest dobry moment do założenia własnej firmy.
Ten Austriak, który pasjonuje się historią, w wolnych chwilach opracowywał Wikitude - interaktywny przewodnik, zawierający informacje o znanych miejscach na całym świecie. Punktem przełomowym było zainstalowanie Wikitude w telefonie z systemem Android Google'a, który potrafi dokładnie określić, gdzie w danej chwili znajduje się użytkownik.
Aplikacja Wikitude weszła na rynek w listopadzie. Od tego czasu ściągnięto ją 95 tysięcy razy i liczba pobrań rośnie. Mobilizy - firma, którą Philippe Breuss-Schneeweiss założył wspólnie z przyjacielem, Martinem Lechnerem - przymierza się do sprzedaży aplikacji po około 1 euro za jednorazowe pobranie.

Gorączka złota

Reklama
Dla projektantów oprogramowania dynamicznie rosnący rynek „apsów” - drobnych elementów oprogramowania użytkowego do instalowania w telefonach komórkowych - jest jakby powtórką boomu technologicznego z końca lat 90. Krążą wieści o nowych biznesowych okazjach; programiści z dobrymi pomysłami widzą szanse dorobienia się.
- Mamy coś w rodzaju gorączki złota - mówi Sam Shaw, szef spółki software'owej Dreamworld Solutions z Illinois. - Internet się nasycił. Tam raczej nie da się zarobić, bo wszystkie dobre pomysły już zrealizowano. Człowiek coś wynajdzie - a potem okazuje się, że to już jest. Natomiast w sklepach z aplikacjami do telefonów komórkowych ciągle jeszcze jest pole do wprowadzania nowych rozwiązań.
Aplikacje do telefonów komórkowych nie są niczym nowym. Zaczęło się od SnakeBut - producenta telefonów komórkowych i operatora, który sprzedawał aparaty z zainstalowanymi aplikacjami. Początkowo użytkownik nie miał wielkiego wyboru. Co prawda, z czasem pojawiła się możliwość instalowania własnych elementów oprogramowania, ale był to skomplikowany proces i niewielu użytkowników zawracało sobie tym głowę.
Dzisiejsze „apsy” do telefonów komórkowych są łatwe w użyciu, a poza tym jest ich do wyboru, do koloru. Internetowy „sklep z aplikacjami” do iPhone, który firma Apple otworzyła latem zeszłego roku, ma w ofercie aż 25 tysięcy aplikacji, które pobrano 800 milionów razy. Analitycy z Ovum szacują przychody Apple, uzyskane w pierwszym roku działalności sklepu, na 500-600 milionów dolarów.

Sklepy z różnościami

W sierpniu Google otworzyła internetowy sklep Android Market z programami do telefonów z firmowym systemem Android i aktualnie ma w ofercie 2,3 tys. aplikacji. Research in Motion (twórca kieszonkowego komputera Blacberry), Nokia, Microsoft, Orange i O2 idą w ślady Google.
- Po raz pierwszy mamy korzystny układ gwiazd, bo ludzie coraz lepiej radzą sobie z wchodzeniem do internetu z telefonów komórkowych i istnieją stałe abonamenty na korzystanie z informacji. Nawet przedsiębiorstwa analizują sposoby wykorzystania mobilności - mówi Kevin Comolly, wspólnik w spółce venture capital Accel.
Wielu obserwatorów rynku uważa, że aplikacje, „bez których ani rusz”, dopiero powstaną.
- Obecne aplikacje do iPhone są milutkie, ale to nie jest prawdziwy interes - twierdzi Danny Rimer, wspólnik w innej spółce z sektora venture capital, Ventures. - Jednak w ciągu półtora roku z tej przestrzeni wyłoni się naprawdę wielki biznes.
Już teraz wskaźniki opłacalności przedstawiają się całkiem nieźle. Sam Shaw mówi, że prostą aplikację można opracować nakładem 500 dolarów. Koszt stworzenia bardziej skomplikowanej aplikacji - na przykład gry z grafiką 3D - dochodzi do 12 tysięcy dolarów.
- Można opracować prostą aplikację za 500 dolarów i zarobić 5 tysięcy dolarów za ściąganie. Jeżeli uda się to powtórzyć dziesięć razy, człowiek jest całkiem nieźle na plusie.

Pieniądze za pobranie

David Frampton, projektant oprogramowania z Nowej Zelandii, ocenia na swoim blogu Maijc Jungle Software, że najlepiej sprzedająca się aplikacja dostępna w App Store jest pobierana najprawdopodobniej 10 tysięcy razy dziennie, a 50 w rankingu program - prawdopodobnie 500 razy. Jego Chopper - gra akcji o helikopterze - zajmuje mniej więcej 300 miejsce, kosztuje 4,99 dolara i przynosi około 500 dolarów wpływów dziennie.
Nie wszyscy zbiją majątek. Wiele aplikacji można pobierać bezpłatnie; właściciele sklepów i operatorzy telefonii komórkowej zgarniają część wpływów ze sprzedaży, a projektanci coraz częściej narzekają, że w sklepie Apple ich produkty giną wśród dziesiątek tysięcy konkurencyjnych aplikacji.
Mimo to chcą spróbować szczęścia. Sam Shaw mówi, że wprowadzanie na rynek aplikacji do telefonów komórkowych stanowi obecnie około 70 proc. działalności Dreamworks Solutions.
- Sklep z aplikacjmi to dom wysyłkowy moich marzeń. Działam w branży sprzedaży wysyłkowej od 20 lat... nie śmiem na nic narzekać, ponieważ każdy, kto kiedykolwiek próbował zawrzeć z bankiem umowę o przyjmowanie płatności kartą kredytową, zainstalować infrastrukturę do obsługi kart kredytowych, załatwiać zwroty, użerać się z piractwem i dostarczać towar do końcowego użytkownika wie, że to kosztowałoby więcej niż 30 proc. prowizji, którą teraz się płaci - mówi Steve Sheraton, twórca popularnej aplikacji iBeer.
Niektórzy obawiają się, że sklepy z aplikacjami zostaną zdominowane przez wielkie marki, których właściciele mogą wydać więcej na rozwijanie produktów.
- Drobni projektanci są w niełatwej sytuacji. Wielkie koncerny mogą sobie pozwolić na udostępnianie aplikacji za darmo, natomiast my, na dłuższą metę, nie damy rady - mówi Konrad Huebner ze Skycoders, monachijskiego zespołu, który stworzył program do wzywania taksówek Cab4Me do telefonów z systemem Android.
Z tą opinią zgadza się Adam Leach, naczelny analityk w Ovum:
- Powstały możliwości dla firm opracowujących programy, ale mogą się okazać krótkotrwałe. Projektanci będą musieli manewrować między wielkimi spółkami, takimi jak Facebook i MySpace, które mają środki na zwielokrotnienie efektu swojej obecności w internecie.
Kapitał wysokiego ryzyka zaczyna przyglądać się inwestycjom, związanym z aplikacjami do telefonów komórkowych - z tym, że tych spryciarzy interesuje finansowanie nie tyle poszczególnych projektantów, ile firm, dostarczających im narzędzi i usług. Firma Amadeus zainwestowała w AePona, dostawcę oprogramowania wspomagającego przetwarzanie programów komputerowych w programy współpracujące z telefonami komórkowymi, a Accel - w GetJar, spółkę, która uczestniczy w dystrybucji setek aplikacji do telefonów komórkowych.
- To wszystko bardzo przypomina wczesny okres dotkomów - komentuje Rich Warmsley, szef ds. internetu i rozrywki w T-Mobile, która wylansowała w swojej sieci pierwsze telefony z systemem Android. - Za pół roku pojawią się pierwsze młode odnogi wielkich marek. Może to właśnie one wyrosną na odpowiedniki Amazon i e-Bay.
TU JEST WSZYSTKO: OD KUFLA LAGER, PO FLET
W sklepach iPhone i Android najlepiej sprzedają się gry: symulatory lotów, pasjanse i proste gry zręcznościowe. Jednak te serwisy mają w ofercie także wiele innych aplikacji - od oprogramowania do przeliczania walut, poprzez aplikacje śledzące cykl jajeczkowania, po elektroniczne listy zakupów i programy zmieniające telefon komórkowy w urządzenie rejestrujące dźwięk.
Najsprytniejsze aplikacje wykorzystują unikatowe cechy inteligentnych telefonów - takie, na przykład, jak umiejętność wyznaczania współrzędnych metodą triangulacyjną, wewnętrzny kompas czy akcelerometr, który rozpoznaje, czy telefon jest trzymany prosto czy do góry nogami. Wikitude, opracowana przez Mobilizy - mały austriacki zespół specjalistów z dziedziny kodowania - to przewodnik turystyczny, który wykorzystuje wbudowany kompas i GSP w telefonach Android do udzielania informacji o 350 tysiącach charakterystycznych obiektów na całym świecie.
iBeer, opracowany przez magika Steve'a Sheratona, wyświetla na ekranie iPhone obraz kufla piwa, a po przechyleniu aparatu wirtualnie wylewa napój. Na końcu słychać nawet beknięcie.
Ocarina zmienia iPhone we flet, na którym gra się, dmuchając w mikrofon.