Działania zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej, kierowanego przez Jarosława Zagórowskiego, rozsierdziły związkowców. „Zagórowski na Madagaskar” – wołali ci, którzy w piątek pikietowali pod JSW. Szef spółki był sprytniejszy. Ani on, ani inni pracownicy nie pojawili się w firmie. A związkowcy, gdy dowiedzieli się o konferencji zarządu w kopalni Krupiński, ruszyli w pogoń za prezesem. Konferencję odwołano.

– Od 11 maja pracodawcą załogi będzie JSW, a nie poszczególne kopalnie, co m.in. zmniejszy liczbę delegatów związkowych. To ich rozwścieczyło – uważa Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.

Więcej w "Rzeczypospolitej"