Po publikacji wyników TP za I kwartał niektórzy analitycy uznali, że zbyt optymistycznie oceniali jej perspektywy. Zmiany postrzegania przyniosła niższe rekomendacje (IPOpema obniżyła zalecenie do trzymaj, HSBC i UBS do neutralnie, Concorde Securities do niedoważaj, a DM BZ WBK do sprzedaj) i wyceny (IPOpema ścięła wycenę akcji z 23 zł do 20,6 zł, a DM BZ WBK z 21,2 zł do 16,4 zł).
Na wyniki TP zareagowali także inwestorzy. Już wtorkowy spadek kursu (o 4,9 proc.) był duży na tle zniżki indeksu WIG20 (spadek o 3,1 proc.). W środę było naprawdę źle. Akcje TP jako jedyne z WIG20 straciły (o 2,8 proc.), a indeks szedł w górę (o 3,8 proc.). W czwartek do akcji weszli łowcy zysków i papiery TP – na rosnącym rynku – powoli odrabiały straty.
Po ogłoszeniu wyników przez TP po raz pierwszy usłyszałem pytanie, czy aby na pewno papiery spółki są defensywne. I nie należy się dziwić pytającemu, bo na wszystkich głównych liniach rachunku wyników wartości podane przez spółkę w raporcie kwartalnym były słabsze od oczekiwanych. A te oczekiwane już zakładały spadek.
Inwestorom i analitykom nie ułatwia życia zarząd spółki, który jak ognia unika podania prognoz. I ma uzasadnienie: olbrzymia niepewność co do rozwoju sytuacji rynkowej, regulacyjnej i gospodarczej.
Zupełnie inna była reakcja na wyniki BRE Banku. Te na poziomie zysku netto okazały się lepsze od spodziewanych i kurs strzelił w górę. Inwestorzy nie przejęli się jakością zysku, na którą uwagę zwracali analitycy. Według KBC Securities diabeł tkwi w szczegółach: gdyby nie wyższy od oczekiwań pozostały zysk operacyjny, przede wszystkim ze względu na sprzedaż mieszkań przez BRE.locum, wyniki okazałyby się gorsze od oczekiwań. Reakcja na wyniki BRE uzasadnia opinię, że są to świetne akcje dla tych, którzy lubią spekulacyjną grę.