Ameryka zaraża optymizmem…

Amerykańscy inwestorzy zarazili swoim optymizmem resztę świata. Na Wall Street indeksy, pomimo drobnych korekt, pną się do góry, przełamując pięciomiesięczną linię trendu spadkowego, co – zdaniem analityków - jest odbierane jako sygnał do dalszego kupna akcji.

Jednak w ostatnim okresie w gospodarce amerykańskiej, od której kryzys się zaczął widzimy coraz więcej oznak poprawy sytuacji. Pierwsze efekty zaczynają przynosić programy pomocowe, w ramach których wpompowano w nią ogromne pieniądze. Możemy już teraz z większą pewnością powiedzieć, że nie czeka nas czarny scenariusz spadania gospodarki światowej w otchłań bez dna. Rynki finansowe dyskontują obecnie tę sytuację.

To jeszcze nie przełom…

Reklama

- Nie oznacza to jednak, że teraz mamy punkt zwrotny i będziemy mieli tylko wzrosty na rynkach finansowych i stałą poprawę w sektorze realnym. W fazie konsolidacji będą pojawiać się różne informacje lepsze i gorsze, zanim będziemy mogli powiedzieć, że mamy trwały trend wzrostowy – mówi Bogusław Grabowski, prezes zarządu Skarbiec TFI.

Na Giełdzie Papierów Wartościowych marzec i kwiecień upłynęły pod znakiem wzrostów cen akcji, co wydatnie poprawiło nastroje inwestorów.

- Wydaje się, że dno bessy mieliśmy na warszawskiej giełdzie 17 lutego. Od tego czasu rynek wzrósł bardzo gwałtownie, o 50 proc., toteż zakładamy, że GPW będzie prawdopodobnie pozostawała w trendzie spadkowym, który może trwać nawet dwa kwartały, a kolejnych mocniejszych wzrostów można spodziewać się dopiero w czwartym kwartale tego roku – studzi nadmierny optymizm Zbigniew Jakubowski, wiceprezes zarządu Union Investment TFI.

…ale dużo gorzej raczej nie będzie

Podczas debaty zorganizowanej przez GPW i Deutsche Bank PBC, analityk Deutsche Bank PBC Paweł Trzaska zwrócił uwagę, że w czasie wcześniejszych bess na warszawskiej giełdzie spadki cen akcji sięgały 50-70 proc., tymczasem od lipca 2007 do lutego 2009 roku akcje straciły na wartości niemal 70 proc. Ponadto w dotychczasowej historii GPW były cztery okresy o podobnej skali spadków, które trwały średnio 12 miesięcy, podczas gdy obecna bessa ciągnie się już 20 miesięcy.
Na podstawie danych historycznych można zatem ostrożnie zakładać, że dużo gorzej na GPW nie powinno już być.

- Wszystkie rynki światowe na zasadzie naczyń połączonych, zareagowały nadmiernie. Teraz to wahadło odbiło się w drugą stronę, co przejawia się w pewnych korektach, które co odważniejsi analitycy określają już powrotem okresu byka – uważa Leszek Niemycki, wiceprezes zarządu Deustche Bank PBC.

Kupować czy czekać?

Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, czy dany moment jest najbardziej odpowiedni do inwestycji na giełdzie lub nabywania jednostek uczestnictwa TFI.
- Prawie nigdy nie jesteśmy w stanie trafić z kupnem akcji w punkt o najniższej cenie i ze sprzedażą na samym szczycie - potwierdza Bogusław Grabowski.

Dlatego niektórzy eksperci uważają, że przy założeniu dłuższego horyzontu inwestycyjnego warto już teraz wsiąść do pociągu zwanego hossa zanim odjedzie zostawiając nas na peronie, zwłaszcza, że obniżki stóp procentowych spowodowały zmniejszenie zyskowności lokat bankowych i rentowności obligacji.

- Warto pamiętać, że rynki kapitałowe zwykle wyprzedzają cykl koniunkturalny w gospodarce. Trzeba więc liczyć się z tym, że zmiana trendu w przypadku rynku akcji nastąpi wcześniej niż poprawa w realnej gospodarce – przypomina Zbigniew Jakubowski.

- W obecnej niepewnej sytuacji powinniśmy wracać do inwestycji o większym potencjale, ale też i ryzyku, bardzo ostrożnie przeznaczając na nie tylko część środków. W miarę wyjaśniania się sytuacji na rynku można je przesuwać z inwestycji defensywnych w kierunku bardziej ofensywnych – uważa Bogusław Grabowski.

Ważne fundamenty

Należy przy tym zwrócić uwagę na o fundamenty, czyli realną wycenę konkretnych spółek względem ich wartości księgowej. A po wielkiej bessie obecne wyceny spółek są – zdaniem analityków - bardzo atrakcyjne.

Przeciętny wskaźnik C/WK spółek notowanych na warszawskiej giełdzie spadł do 1,2. Oznacza to, że można obecnie kupić firmy niemal po ich wartości księgowej. To najniższy poziom o początku wielkiej hossy z pierwszej połowy lat 90.

- Wartość księgowa zachowuje się znacznie stabilniej niż zysk. Po powrocie koniunktury zdolność generowania zysków będzie zależała od ich aktywów, dlatego wskaźnik C/WK jest bardziej stabilnym miernikiem rynku w zwłaszcza w czasie kryzysu, gdy zyski spółek kurczą się gwałtownie – wyjaśnia Krzysztof Samobij, prezes zarządu BZ WBK AIB TFI.

Ameryka zadecyduje za nas

O dalszym rozwoju trendu na światowych giełdach zadecydują przede wszystkim dane z amerykańskiego rynku nieruchomości, ponieważ ewentualny koniec kryzysu będzie widoczny w pierwszej kolejności właśnie w tym sektorze.

- Kryzys zaczął się na amerykańskim rynku nieruchomości i przerzucił się na rynek finansowy toteż tzw. aktywa toksyczne zależą od cen domów. Jeżeli będzie widać oznaki stabilizacji to problem złych aktywów będzie się rozwiązywać, co będzie wpływać na poprawę finansów banków i cały system znowu stanie na nogi – wyjaśnia Paweł Trzaska.