● Czy dotychczasowe oferty sprzedaży energii w hurcie na 2010 rok to tylko sondowanie rynku przez producentów, czy już prognoza cen?
– Oferty na rynku hurtowym na 2010 rok, jak dotąd, dotyczyły stosunkowo małych wolumenów, bo 5–10 MW. Pojawiały się na platformach internetowych, a cena wahała się w granicach 175–206 zł/MWh bez akcyzy. Taka sytuacja to efekt tego, że firmy tradingowe handlują na ogół małymi wolumenami, bo to minimalizuje ryzyko. Znaczący gracze albo jeszcze nie mają zgody właścicieli na handel produktami na 2010 rok, albo czekają na rozwój wydarzeń. Dotychczasowe oferty mogą być próbą badania akceptacji odbiorców dla cen na 2010 rok i być może sygnałem, że cena energii na przyszły rok nie spadnie. W sumie to jest sondowanie rynku, ale to normalna praktyka, z którą będziemy się coraz częściej spotykać na rynku polskim. Inna sprawa, że wiele spółek obrotu i odbiorców już teraz jest zainteresowanych kupowaniem energii na przyszły rok, a to na wypadek wzrostu cen na rynku hurtowym.
● Skoro sprzedawcy energii kupują ją dla klientów stopniowo, to czy poleciłby pan to samo odbiorcom?
– To byłaby rekomendacja, a nie chcę tego w tej chwili robić. Podążanie za rynkiem hurtowym to strategia dla firm, które akceptują ryzyko wynikające ze zmienności cen. Odbiorcy, którzy nie akceptują tego, mogą kupować prąd ze stałą ceną na okres kontraktu i takie produkty są na rynku. Klient może też nic nie robić, ale to oznacza, że godzi się na to, że ceny energii wyznaczą mu sprzedawcy prądu. Tak czy inaczej, okres drastycznych podwyżek cen mamy za sobą. Ceny odbiły się po latach ich duszenia i obecnie nie widzę powodów, żeby znowu miały skokowo wzrosnąć. Natomiast wahania cen będą i okresowo mogą być nawet duże.
● Spadek popytu sprawia, że może się okazać, że sprzedawcy kupili od wytwórców więcej prądu niż mogą zbyć odbiorcom, ale i odbiorcy mogli zamówić więcej niż potrzebują. Co się dzieje w takich sytuacjach?
– Spadek popytu jest faktem i oceniam, że w tym roku sprzedamy 5–7 proc. energii mniej niż w ubiegłym. Jeśli sprzedawca kupił za dużo energii, to zwykle nie ma wyjścia i musi nadwyżkę odsprzedać na rynku bieżącym, co może oznaczać straty. Daje to szanse na dobre interesy konkurencji, która lepiej oceniła popyt, ale także na przykład producentom, bo mogą kupić te nadwyżki, sprzedać swoim klientom i zarobić więcej niż w przypadku, gdyby tę energię musieli wyprodukować. Z kolei, jeśli odbiorca kupi za dużo, to wszystko zależy od tego, jak ma skonstruowaną umowę. Może być zmuszony do sprzedaży nadwyżek na rynku, ale może też je odsprzedać sprzedawcy, od którego kupił energię. Za każdym razem nie bez konsekwencji, bo pomyłki kosztują, ale szczegóły to tajemnica handlowa.