Polska gospodarka jednak ciągle na plusie – jak pan ocenia dane o PKB za I kwartał?
– Wzrost PKB rok do roku o 0,8 proc. to jest mniej więcej to, czego można było oczekiwać. Opinie, że wzrost gospodarczy w I kwartale wyniesie między 0 a 1 proc., były prezentowane przez większość ekonomistów. Ważniejsze jednak jest to, że wzrost odsezonowany w ujęciu kwartał do kwartału okazał się dodatni: GUS wyliczył, że to było 0 proc. w IV kwartale ubiegłego roku i 0,4 proc. w I kwartale tego roku. Miałem obawy, że wprawdzie rok do roku wyjdziemy na lekki plus, ale może się zdarzyć, że w ujęciu odsezonowanym kwartał do kwartału będziemy mieli minus. Gdyby to trwało przez dwa kwartały, to mielibyśmy techniczną recesję. Z tych danych wynika, że Polska nie tylko utrzymuje wzrost w ujęciu rocznym, ale też skutecznie broni się przed recesją techniczną. I jest w tym kompletnym wyjątkiem na tle Europy.
Wzrost PKB zawdzięczamy chyba niezłej dynamice konsumpcji prywatnej. Zaskoczyło to pana?
– Widać, że Polacy tak łatwo nie dają się wystraszyć i nie rezygnują z konsumpcji. Można to uzasadnić tym, że jest ciągle dość wysoka dynamika płac. Jednak w strukturze PKB bardzo ważne jest to, że nakłady brutto na środki trwałe też były na lekkim plusie. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że relacja tych nakładów do PKB była prawie taka sama jak w I kwartale ubiegłego roku. Wtedy było to 15,1 proc. PKB, dziś jest to 14,9 proc. PKB. To znaczy, że nie ma jakiegoś głębokiego załamania inwestycji. Ich dynamika co prawda się obniża, ale w takim samym tempie jak dynamika PKB. Nie ma inwestycyjnego tąpnięcia.
Reklama
Jak to wytłumaczyć?
– Być może przedsiębiorstwa, mając kłopoty z kredytem, sięgają po zgromadzone wcześniej środki finansowe w depozytach i kończą wcześniej przygotowane inwestycje. Poza tym niewykluczone, że dobrze idą inwestycje publiczne.
Czy dane o PKB za I kwartał dają podstawy do optymizmu na dalszą część roku?
– Taki wynik, zwłaszcza odsezonowowany w ujęciu kwartał do kwartału, daje podstawy do tego, żeby sądzić, że najgorsze już minęło, że jesteśmy na jakimś niskim poziomie, ale osiągamy stabilizację, a perspektywą jest już tylko przyspieszenie i wychodzenie z dołka. Sądząc po wskaźnikach koniunktury, może to nastąpić już w IV kwartale. Udało się uniknąć technicznej recesji i nie należy jej już raczej oczekiwać. W najbliższych dwóch kwartałach dynamika PKB może być nieco powyżej zera. A w IV kwartale możemy już widzieć przyspieszenie.
Czy prognoza dynamiki PKB z poprzedniej projekcji NBP zostanie podtrzymana w najnowszej, która zostanie opublikowana w czerwcu?
– Tego nie chcę przesądzać. Jesteśmy na cztery tygodnie przed ogłoszeniem najnowszej projekcji, ona oczywiście uwzględni piątkowe dane. Zapewne będzie w niej jednak inna ścieżka PKB.
A jaka jest pańska prognoza dynamiki PKB na ten rok?
– Na pewno powyżej zera.
Czy dane o PKB zmieniają jakoś perspektywę dla polityki pieniężnej?
– Wzrost gospodarczy to jest jeden z elementów, który jest uwzględniany przy kształtowaniu polityki pieniężnej. Dalsze obniżki stóp procentowych byłyby możliwe w warunkach gwałtownie pogarszającej się koniunktury, a te dane wskazują na coś przeciwnego. Mamy stabilizację z perspektywą poprawy. To by wskazywało na konieczność zaprzestania obniżek stóp.
Jak może kształtować się inflacja w kolejnych miesiącach?
– Najprawdopodobniej w kwietniu minęliśmy tegoroczny szczyt inflacji. Wskaźnik powinien się obniżać. Jest szansa, żeby przez resztę roku pozostawał w górnym paśmie odchyleń do celu NBP – czyli między 2,5, a 3,5 proc. To będzie usprawiedliwione, bo mamy wysoki wkład do inflacji składnika cen regulowanych, cen żywności oraz paliw. Z drugiej strony raczej to wyklucza powrót do celu w roku bieżącym. Jest szansa na powrót do celu w przyszłym roku. Ale to przy założeniu, że nie zmienimy już stóp procentowych.
Co powoduje największe ryzyko wzrostu inflacji?
– Ceny światowe ropy naftowej. To nas może wypchnąć poza przedział 2,5–3,5 proc. Poza tym niezależnie od czynników, które nie są bezpośrednio zależne od polityki pieniężnej, jest jeszcze około 40 proc. koszyka inflacyjnego zależnego od popytu. On wnosi około 1,4 pkt proc. do inflacji. Wiele wskazuje na to, że działają tu efekty inercyjne podwyższonego popytu w przeszłości. Ten komponent nie spada, udział na poziomie 1,4 pkt proc. cały czas się utrzymuje. Przy takim wyhamowaniu gospodarki on powinien nieco zmaleć. To by nam właśnie dało na początku przyszłego roku szansę na zejście z inflacją do celu 2,5 proc.
RPP nie obniżyła stóp procentowych w maju – za to zmniejszyła stopę rezerwy obowiązkowej. Po co?
– Przesłanie rady jest jasne. Będziemy patrzyli przede wszystkim na to, jak po tej decyzji będą kształtowały się stopy rynkowe, czy powstrzyma ona niekorzystne zjawisko, które trwa od końca marca – czyli podążanie stopy referencyjnej NBP i stóp rynkowych w przeciwnych kierunkach. W pełni będziemy to mogli zobaczyć w lipcu. Jeżeli uznamy, że rynek zareagował prawidłowo, to niewykluczone, że będziemy myśleli o dalszej redukcji rezerwy obowiązkowej.
Czy jest jakiś poziom docelowy, poniżej którego rezerwa nie powinna spaść?
– Jeżeli EBC ma 2-proc. rezerwę, to my nie powinniśmy myśleć o schodzeniu poniżej tego pułapu.
A co będzie, jeśli rynek nie odpowie pozytywnie na tę ostatnią decyzję?
– Wówczas będziemy musieli zastanowić się, czy to narzędzie było efektywne. Jeśli okaże się, że nie, to trzeba będzie pomyśleć o innych, czyli np. o ewentualnym wydłużaniu operacji repo poza dzisiejszy maksymalny okres 6 miesięcy.
Jaka jest pańska ocena dotychczasowych propłynnościowych działań NBP?
– Po okresie paniki, którą obserwowaliśmy na przełomie października i listopada, gdy mieliśmy bardzo niepokojące zjawisko redukcji depozytów w sektorze bankowym, udało się wszystko opanować. System bankowy jest stabilny. W czasach takich jak obecne stabilność sektora bankowego jest szczególnie ważna.
Czy RPP obniży stopy w czerwcu?
– Jak mówiłem wcześniej: nie ma gwałtownego pogorszenia koniunktury, jest utrzymywanie się inflacji powyżej celu. Mamy szansę na powrót z inflacją do celu w roku 2010 – czyli w horyzoncie oddziaływania stóp procentowych. To wszystko wskazuje, że coraz bardziej racjonalne wydaje się ustabilizowanie stóp.
● DARIUSZ FILAR
przed objęciem funkcji członka RPP w 2004 roku był głównym ekonomistą banku Pekao. Ma tytuł profesora, wykłada na Uniwersytecie Gdańskim. Specjalizuje się m.in. w historii myśli ekonomicznej i makroekonomii