Ponieważ między sektorem finansowym istnieje negatywne sprzężenie zwrotne, w bankach jest dziś pora na konserwatyzm. Ostatni raport Europejskiego Banku Centralnego sugeruje jednak, że banki ze strefy euro „wchłonęły” dotąd zaledwie 60 proc. strat, szacowanych na lata 2007–2010. Grozi im zatem 218 mld dol. skumulowanych strat łącznych na papierach wartościowych i dodatkowo 431 mld strat na kredytach. Razem – 649 mld dol. Jeśli nawet dotychczasowe odpisy strat na papierach wartościowych można uznać za wyczerpujące, o stratach na kredytach nie da się tego powiedzieć. W latach 2007 i 2008 za stracone uznały one jedynie 150 mld dol. pożyczek, co oznacza, że 280 mld prognozowanych strat jeszcze nie ujawniono.
Reguły rachunkowości pozwalają bankom na opóźnienia takich odpisów, a marne perspektywy ich zysków dodatkowo podnoszą poziom niepewności wśród inwestorów. Bruksela zajęta jest przebudową systemu nadzoru finansowego pod kątem następnych kryzysów, inwestorzy w akcje europejskich potrzebują przejrzystego „testu stresu”, który wykaże, czy mają one dość kapitału, żeby przetrwać obecny kryzys. Jeśli gospodarce nie uda się odbić od dna tak szybko, jak oczekiwano, pokusa „słodzenia” bankowych bilansów wzrośnie. Jak podaje zajmująca się badaniami w dziedzinie rachunkowości i zarządzania firma Audit Integrity (AI), już obecnie większość z największych instytucji finansowych Europy stosuje agresywne metody księgowania, które mogą maskować ich prawdziwą kondycję finansową. Około połowy z 25 europejskich grup o wartości rynkowej przekraczającej 7 mld dol. stosuje w rachunkowości praktyki, uważane przez AI za „bardzo agresywne”, a kolejnych siedem praktyki „agresywne”. Postępowanie tylko jednej, Groupe Bruxelles Lambert, firma ta ocenia jako konserwatywne. Na tym etapie to zwyczajnie za mało.