W najbliższych 20 latach na infrastrukturę musimy przeznaczyć 350–400 mld zł, 160 mld zł na zapewnienie sobie bezpieczeństwa energetycznego i uniknięcie tzw. zapaści energetycznej (przypomnijmy, że nasz PKB to 1,27 bln zł), wskaźnik zatrudniania powinien wzrosnąć o 15 pkt proc., do 67 lat musimy podnieść wiek emerytalny, czekają nas ogromne wyzwania demograficzne, a obywatele nie ufają sobie i państwu. To tylko niektóre konkluzje, jakie przynosi przygotowany przez Zespół Doradców Strategicznych Premiera Raport Polska 2030. Kierowany przez Michała Boniego Zespół trafnie definiuje (poza sprawami bezpieczeństwa) podstawowe wyzwania, jakie stoją przed Polską w najbliższym 20-leciu.
Diagnoza opisana w Raporcie jest porażająca. Jesteśmy zapóźnieni niemal w każdej analizowanej dziedzinie. Jednak recepta podana przez Zespół wygląda dość ogólnie. Najczęściej jest wskazaniem, jak być powinno, a nie jak to zrobić. Rozumiem, że wynika to z samej koncepcji Raportu. Ma być czymś w rodzaju Zielonej Księgi, na podstawie której powstaje dopiero Księga Biała, w której znajdują się propozycje rozwiązań.

Zimny prysznic

Czerwiec 2009 to dobry czas na postawienie pytań dotyczących tego, gdzie znajdujemy się na naszej ścieżce rozwoju. 20 lat po odzyskaniu wolności, czasu, w którym dokonaliśmy ogromnego skoku (rozkwit przedsiębiorczości, boom edukacyjny, dziesięciokrotny wzrost PKB i 16-krotny siły nabywczej płac) można i trzeba spojrzeć wstecz, postawić diagnozę i spróbować odpowiedzieć na czekające nas wyzwania. Obraz ten wypada zatrważająco słabo. Szwankują, niedomagają czy wręcz są w zapaści – w porównaniu nie tylko do zamożniejszych krajów Zachodu, ale także krajów, które razem z nami przeżyły czasy realnego socjalizmu – niemal wszystkie dziedziny naszego życia. Każda opisana w Raporcie dziedzina wymaga ogromnych zmian, pracy, nakładów i odważnych decyzji.
Reklama
Nie można za taki stan rzeczy winić ostatniego 20-lecia. Wszak nie odrabia się cywilizacyjnych opóźnień w trakcie niespełna jednego pokolenia. I tak Polacy wytrzymują zastanawiająco cierpliwie i dobrze dziejący się na ich skórze okres transformacji. Tak postawiona diagnoza powinna jednak podziałać na wszystkich – polityków, ekspertów, liderów opinii, wreszcie samych obywateli – jak zimny prysznic. Nasz realny potencjał – wszak szóstego, jeśli chodzi o wielkość, kraju UE – zależy od tego, co zrobimy. I to w całkiem niedługiej przyszłości.

Bez zaufania i złudzeń

Autorzy raportu wskazują 10 wyzwań, jakie stoją przez Polską w najbliższym 20-leciu. Są to: wzrost gospodarczy i zwiększenie konkurencyjności, demografia, sytuacja na rynku pracy, poprawa infrastruktury, bezpieczeństwo energetyczno-klimatyczne, edukacja, zmniejszenie różnic w rozwoju regionów, redukcja biedy i liczby osób wykluczonych, sprawne państwo, rozwój kapitału społecznego.
Przyglądając się każdemu z wyzwań, trudno nie popaść w pesymizm. Oprócz problemów, które są ogólnie znane i w debacie publicznej mają już miejsce – niska aktywność zawodowa Polaków, zatrważająca, jeśli chodzi o osoby starsze, dramatycznie niski wskaźnik urodzeń, bieda polskich rodzin, zwłaszcza wychowujących dzieci, ogromne zapóźnienie infrastrukturalne, konieczność dywersyfikacji dostaw energii – autorzy Raportu zwracają uwagę na rzadziej poruszane w debacie (zwłaszcza w mediach), ale niezmiernie ważne aspekty funkcjonowania państwa.
Oto kilka przykładów i cytatów. Jak wynika z danych zawartych w raporcie, dwie szwajcarskie firmy Roche i Novartis, które nie są wcale liderami nakładów na badania i rozwój, wydają na ten cel ponad 16 razy więcej niż środki, jakie przeznacza na to Polska (odpowiednio 8,16 mld euro do 0,49 mld euro). Polska należy do najmniej innowacyjnych krajów Europy. Wskaźniki tzw. kapitału społecznego w naszym kraju należą do najniższych w Europie. Jedynie co dziesiąty Polak ufa innym ludziom. Polaków charakteryzuje niska aktywność obywatelska. Polski sektor pozarządowy jest niewielki, organizacje pozarządowe niestabilnie, mają niepewną sytuację finansową.
Prawie połowa Polaków wyraża niskie zainteresowanie troską o dobro wspólne, a wskaźnik ten wyraźnie obniżył się w porównaniu z 2005 rokiem. Autorzy Raportu piszą też, że przez cały okres transformacji wymiar sprawiedliwości nie był gruntownie reformowany i jest w stanie kryzysu. Tak szeroki horyzont wyzwań, który proponują autorzy raportu, to bez wątpienia jego główna zaleta.

Brakuje zdrowia i armii

Podstawowym brakiem raportu jest pominięcie tematu bezpieczeństwa. Niewspółmiernie mało do wagi problemu jego autorzy zajmują się też systemem ochrony zdrowia. Szczególnie zadziwiające jest zupełne pominięcie kwestii bezpieczeństwa związanego z potencjałem naszego kraju do obrony granic. W raporcie nie ma ani słowa o koniecznej restrukturyzacji armii, ogromnych nakładach, jakie trzeba ponieść z tego tytułu. A wydaje się to dziwne, zwłaszcza w perspektywie doświadczeń Polski z ostatnich 250 lat, kiedy trzykrotnie traciliśmy suwerenność. Nie wiem, czy autorzy raportu uznają, że nasza obecna sytuacja strategiczna pozwala zupełnie zapomnieć o potencjale armii i obrony terytorium. Gdyby tak było – byłaby to wiara naiwna. Raport niewiele miejsca poświęca też systemowi ochrony zdrowia. Mimo że jego autorzy wskazują, że wraz ze starzeniem się społeczeństwa i koniecznym wydłużaniem aktywności zawodowej (w Raporcie pojawia się kilkakrotnie określenie silver economy) musi poprawić się kondycja zdrowotna Polaków.

Konieczne działania

Kompleksowe spojrzenie na stan naszego państwa, próba odpowiedzi na pytanie, gdzie jesteśmy, i spojrzenia na wyzwania, jakie nas czekają, to ogromna wartość Raportu. Powinien się z nim, w moim odczuciu, zapoznać każdy, komu na sercu leży rozwój naszego kraju i kto chce w tej sprawie zabierać głos. Mam jednak nadzieję, że nie skończy się na postawieniu diagnozy i ogólnych wskazaniach, co trzeba zrobić. Zalecenia trzeba zmienić w działanie. Inaczej pozostanie kolejnym tzw. strategicznym dokumentem, z którego niewiele w praktyce wynika. Nie ma też dużo czasu na wprowadzanie zmian. Jeśli np. nie poprawimy szybko dramatycznej kondycji materialnej rodzin wychowujących dzieci – prawie 20 proc. rodzin wychowujących czworo lub więcej potomstwa żyje poniżej minimum egzystencji – to wychowywane tam kilka milionów dzieci będzie miało ogromnie utrudnione szanse na normalny rozwój.