Na początku ubiegłego tygodnia cena ropy naftowej typu Brent osiągnęła najwyższy poziom od ośmiu miesięcy, dochodząc do wartości 73 dolarów za baryłkę. Wzrost ten był spowodowany silnym popytem w Azji oraz działaniami spekulacyjnymi ze strony funduszy inwestycyjnych, chcących poprawić swoje bilanse na koniec roku (tzw.: window dressing).

Dodatkowo notowania ropy były wspierane przez osłabiającego się dolara, powodującego, że denominowane w amerykańskiej walucie „czarne złoto” stało się bardziej atrakcyjne dla nabywców spoza USA. W kolejnym dniu notowań cena ropy spadła jednak do 69 dolarów, a rynek oczekiwał na dane dotyczące zapasów tego surowca. Odbicie kursu od poziomu 69 USD w czasie kolejnej sesji było spowodowane informacjami opublikowanymi przez American Petroleum Institue (API), które pokazały, że amerykańskie zapasy ropy naftowej skurczyły się w ubiegłym tygodniu o 6,8 mln baryłek, podczas gdy rynek prognozował spadek o 2 mln. Zwyżka była również spowodowana przez trudności związane z dostawami tego surowca z Nigerii.

W dalszej części tygodnia jednak można było obserwować systematyczne obniżanie się ceny ropy naftowej. Do silniejszych spadków przyczyniła się publikacja danych Agencji Informacji Energetycznej (EIA), które pokazały większy od prognoz przyrost zapasów benzyny i produktów ropopochodnych w USA. Jest to szczególnie niepokojące w okresie szczytu sezonu letnich podróży, kiedy to zazwyczaj zapotrzebowanie na ropę naftową i produkty pochodne rośnie.

Kolejną istotną publikacją były dane z rynku pracy w USA. Amerykański Departament Pracy podał, że w czerwcu w USA ubyło 467 tys. miejsc pracy poza rolnictwem wobec ubytku w maju o 322 tys. (po koreckie). Wynik ten jest gorszy od oczekiwań uczestników rynku, którzy przewidywali spadek o 363 tys. Stopa bezrobocia w czerwcu wyniosła 9,5%, co oznacza wzrost się o 0,1 punktu procentowego w porównaniu z majem. Informacje te spowodowały, że na globalnym rynku finansowym zapanował pesymizm, a inwestorzy przestali wierzyć w szybkie ożywienie gospodarcze. Wszystkie te czynniki spowodowały, że spadki cen surowców nasiliły się, a drożejący dolar tylko spotęgował tą przecenę.

Reklama

Od grudnia kiedy to ropa naftowa osiągnęła poziom 32,40 dolarów za baryłkę, cena tego surowca wzrosła ponad dwukrotnie na fali oczekiwań uczestników rynku na rychłe ożywienie w gospodarce. Dużo gorsza od prognoz sytuacja na amerykańskim rynku pracy nie zapowiada jednak szybkiego wyjścia z kryzysu, dlatego oczekuje się, że cena „czarnego złota” będzie kontynuowała spadki. Kurs ropy naftowej po przebiciu wsparcia 66 USD wyznaczonego prze formacje podwójnego szczytu, kontynuował spadki. Oczekuje się, że spadki powinny zatrzymać się na poziomie 60 dolarów za baryłkę, poziom ten jest również akceptowalny przez producentów tego surowca z Bliskiego Wschodu.

Wzrosty cen miedzi z początku ubiegłego tygodnia w ślad za rosnącymi cenami ropy naftowej oraz osłabiającym się dolarem zostały zahamowane przez obawy o wolniejsze tempo wyjścia z kryzysu oraz spadek popytu na ten surowiec w Chinach. Jednak podobnie jak w notowaniach ropy, tak i na rynku miedzi nastąpiło odbicie, spowodowane w tym przypadku pozytywnymi informacji na temat kondycji chińskiego przemysłu. Indeks PMI dla tego kraju wzrósł kolejny miesiąc z rzędu. Ceny miedzi były również wspierane przez dane o malejącej ilości metalu w magazynach. Końcówka zeszłego oraz początek obecnego tygodnia przebiegały pod znakiem spadków na rynku miedzi.

Do zniżki cen tego surowca przyczynił się umacniający się dolar oraz gorsze od prognozowanych dane o kondycji rynku pracy w USA. Obawy przed kolejnymi pesymistycznymi informacjami, malejący popyt ze strony Chin oraz sezon letni, będący okresem zastoju na rynku metali, tworzą grunt pod dalsze spadki cen miedzi.