Urząd Transportu Kolejowego (UTK) wszczął postępowanie administracyjne w sprawie RegioJet. Przypomnijmy, że czeski przewoźnik w ostatniej chwili odwołał niemal połowę planowanych połączeń, w tym wszystkie z Warszawy do Poznania.

„Niedopuszczalne są powtarzające się przypadki, kiedy połączenia nie są uruchamiane, mimo wcześniej wydanej decyzji o otwartym dostępie, a aplikanci oraz organizatorzy publicznego transportu zbiorowego rezygnują z przydzielonych tras pociągów po zatwierdzeniu i opublikowaniu rozkładu jazdy przez zarządcę infrastruktury. Obniża to zaufanie pasażerów do kolei” - poinformował w oświadczeniu prezes UTK.

Stanowisko usłyszeli najpierw na zamkniętym spotkaniu przewoźnicy, organizatorzy publicznego transportu zbiorowego i zarządcy infrastruktury. Prezes UTK przyznał wtedy, że gdy wystąpią „rażące naruszenia” może uchylić decyzję o przyznaniu tzw. otwartego dostępu, czyli możliwości prowadzenia przewozów na równych prawach. W spotkaniu wzięli udział również przedstawiciele RegioJet.

Co grozi RegioJet? Kary do 2 proc. przychodu

Postępowanie prowadzone przez UTK dotyczy „naruszenia przez RegioJet zakazu stosowania bezprawnych praktyk naruszających zbiorowe interesy pasażerów w transporcie kolejowym”. Chodzi o rezygnację z 23 połączeń na trasach Kraków - Warszawa - Gdynia oraz Warszawa - Poznań. W tym przypadku pismo do RegioJet zostało przesłane 16 grudnia. Przewoźnik ma złożyć pilne wyjaśnienia. Ma na to 14 dni od chwili otrzymania zawiadomienia.

To już drugie pismo przesłane w ostatnich dniach przez UTK. Wcześniejsze - wysłane 12 grudnia - dotyczy braku uruchomienia połączeń na trasie Warszawa - Poznań. „W przypadku stwierdzenia naruszenia na przewoźnika może zostać nałożona kara do 2 proc. rocznego przychodu” - informuje UTK.

RegioJet odpowiada: Inni przewoźnicy mają większe problemy

Przewoźnik zdążył już odpowiedzieć na działania UTK. Sprzeciwia się twierdzeniom, że ich działania są niezgodne z prawem lub naruszyły interes pasażerów.

„Jesteśmy świadomi, że w początkowej fazie działalności w Polsce nie udało nam się uruchomić wszystkich planowanych połączeń w zakresie, który pierwotnie ogłosiliśmy. Proces rekrutacji niektórych stanowisk, w szczególności kierowników pociągów, przebiega wolniej niż byśmy sobie życzyli, jednak nadal trwa, a osobom zainteresowanym zatrudnieniem oferujemy znacznie lepsze warunki niż inni przewoźnicy kolejowi. Jednocześnie wystąpiły opóźnienia w budowie zaplecza technicznego. Nie zaprzeczamy tym faktom i otwarcie je komunikujemy. Intensywnie pracujemy, aby wszystkie planowane połączenia mogły zostać uruchomione w możliwie najkrótszym czasie” – czytamy w oświadczeniu, które RegioJet przesłał „Forsalowi”.

W dalszej części pisma czeski przewoźnik informuje o tym, że skontaktował się z poszkodowanymi pasażerami. Otrzymali oni zwrot środków za bilety oraz rekompensatę – bon o wartości 100 zł.

„Odrzucamy twierdzenie, że firma RegioJet odwołała ponad tysiąc połączeń, czyli do 250 tysięcy miejsc, jak podaje PKP Intercity. Informacja ta jest nieprawdziwa. Uważamy również za niewłaściwe, że UTK w swoim komunikacie prasowym wymienia wyłącznie RegioJet, podczas gdy na wspólnym spotkaniu z przedstawicielami przewoźników, organizatorów transportu publicznego i zarządcy infrastruktury poinformowano, że jeden z przewoźników ma problemy znacznie większej skali z realizacją swoich zobowiązań niż RegioJet” – informuje spółka.

W komunikacie RegioJet zaznacza, że prowadzi pociągi na własne ryzyko komercyjne, bez dotacji. Przekonuje, że uwolnienie rynku kolejowego w Polsce spowodowało obniżki cen biletów. Zwraca również uwagę, że Urząd Transportu Kolejowego powinien dbać o dobro wszystkich przewoźników, a zdaniem RegioJet tak nie jest.

„Obecne działania UTK budzą niestety obawy, że celem może być odebranie już przydzielonych pojemności firmie RegioJet na rzecz państwowego przewoźnika PKP Intercity” – informuje spółka.