Sprawa dywidendy w PKO BP – jak słychać na rynku – była tylko wygodnym na użytek mediów pretekstem tłumaczącym wtorkowe odwołanie prezesa PKO BP. Konflikt był znacznie głębszy.

Przygotowywanie gruntu pod dymisję trwało już od wielu miesięcy – nie było tajemnicą, że w ministerstwie skarbu była grupa popierająca prezesa Pruskiego i grupa, która go nie akceptowała, mówią rozmówcy Forsal.pl. W końcu dyskusja zaczęła dotyczyć nie tylko argumentów za i przeciw, weszła na mocno emocjonalny poziom.

W zarządzie sielanki nie było

W samym zarządzie PKO BP też trwały spory i konflikty: Jerzy Pruski spierał się z pełniącym obecnie obowiązki prezesa wiceprezesem Wojciechem Papierakiem, a także z wiceprezesem Mariuszem Zarzyckim. –„A jak w zarządzie nie ma drużyny – to kłopoty gotowe” -, komentuje jeden z naszych rozmówców.

Reklama

Obaj panowie, co może nie jest bez znaczenia, przyszli do PKO BP z BRE Banku, gdzie pracowali w tym samym czasie co Sławomir Lachowski, wymieniany obecnie na dziennikarskiej giełdzie (razem z Igorem Chalupcem) jako jeden z kandydatów na nowego prezesa PKO BP, który ma zostać wybrany w konkursie.

Wojciech Papierak, Mariusz Zarzycki i Sławomir Lachowski znają się znacznie dłużej niż z czasów BRE Banku – jeszcze z połowy lat 90-ych, gdy pracowali w łódzkim PBG, później wchłoniętym przez Pekao SA. Jak mówią nasi rozmówcy – w chwili gdy Jerzy Pruski obejmował stanowisko prezesa PKO BP i dobierał sobie kadry, miał zastrzeżenia do niektórych kandydatów, którzy uprzednio byli współpracownikami Sławomira Lachowskiego.

Po rynku krąży pogłoska - że Sławomir Lachowski obiecał ministrowi skarbu, iż do końca lipca nie podejmie pracy. Ale też z informacji uzyskanych przez Forsal.pl wynika, że od dłuższego czasu w ministerstwie skarbu mówiło się o jeszcze jednym kandydacie na prezesa PKO BP, trzydziestokilkulatku wywodzącym się z Dominet Banku.

Za mało komercji

Nie wszystkim podobało się też, że Jerzy Pruski przeniósł ze sobą do PKO BP dużą grupę współpracowników z NBP. Pojawiły się komentarze, że nie potrafi zarządzać instytucją komercyjną, że ma trudności z szybkim podejmowaniem decyzji (ponoć kilkakrotnie kazał poprawiać przedstawiane sobie do podpisu dokumenty), że nie umie dobierać ludzi do współpracy.

Kiedy PKO BP chciał w ramach wykupienia atrakcyjnych pozostałości po AIG kupić AIG Bank Polska, jako możliwość rozbudowania działalności consumer finance, w komentarzach uznano, że godzi się na zbyt wysoką cenę – choć w rzeczywistości cena została zbita zdecydowanie w dół w porównaniu z ceną wyjściową.

Ostatecznie jednak PKO BP z tej transakcji się wycofał. Krytykowano także decyzję o rozstaniu się z Credit Suisse Asset Management, z którym PKO BP od lat współpracowało w ramach towarzystwa funduszy inwestycyjnych – chociaż wcześniej w kręgach finansowych krytykowano zasady współpracy z CSAM.

Odejście Pruskiego wielu może być na rękę

Wśród spekulacji o przyczynach pozbycia się Jerzego Pruskiego z PKO BP jest jeszcze jedna: to dalszy ciąg animozji między prezesem NBP Sławomirem Skrzypkiem, po którego przyjściu do NBP z pełnienia swojej funkcji zrezygnował Jerzy Pruski.

Taką pogłoskę trudno zweryfikować. Zarówno NBP jak i KNF namawiały banki do niewypłacania dywidendy i trudno nie zauważyć, że po wyrzuceniu Jerzego Pruskiego nie odniosły się do tego w żaden sposób. Nie muszą, bo to decyzja rady nadzorczej. Ale jest to w końcu jeden z dwóch największych polskich banków.

Dywidenda wydaje się więc być wygodnym pretekstem dla wielu. Wcześniej przecież zarząd PKO BP nie miał zamiaru rekomendować wypłaty dywidendy.

Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że w dniu, gdy PKO BP opublikował informacje o zamiarze rekomendowania megadywidendy, o 7.30 rano zarząd banku został wezwany do ministerstwa skarbu na rozmowy.

Na pewno doszło wówczas do dyskusji o wysokości emisji akcji i najprawdopodobniej do ustaleń w sprawie proporcji między wielkością dywidendy i emisją. Ale, jak mówi kolejny rozmówca, Jerzy Pruski prowadził dokładniejsze rozmowy na temat wielkości dywidendy z ministerstwem finansów niż z ministerstwem skarbu. „I źle obstawił. Wydawało mu się, że ma poparcie premiera. Ale premier mocno się zdenerwował, że prezes działa na własną rękę” – dodaje rozmówca Forsal.pl.

Jeśli to jest prawda, to nie dziwią oględne komentarze ministra skarbu w sprawie prezesa Pruskiego. Aleksander Grad powiedział na konferencji prasowej w środę, że resort oczekuje od członków rady nadzorczej PKO BP przedstawienia powodów odwołania prezesa Jerzego Pruskiego.

Dodał też, że reprezentanci Skarbu Państwa zasiadający w radach nadzorczych "sami z siebie przekazują takie informacje" resortowi. Nasi rozmówcy z kolei twierdzą, że rada nadzorcza (którą ponoć resort skarbu chce zmienić w sierpniu), działała – odwołując prezesa Pruskiego - dokładnie według instrukcji ministerstwa skarbu.

Jak relacjonował PAP, szef resortu skarbu nie chciał we wtorek odnieść się do decyzji rady nadzorczej PKO BP. Podkreślił, że podejmuje ona suwerenne decyzje. Pytany, czy konsultował odwołanie Pruskiego z premierem Donaldem Tuskiem, odparł, że "ani premier tego sobie nie życzy, ani ja nie mam tego w praktyce, aby konsultować sprawy kadrowe w spółkach".

We wtorek rada nadzorcza banku odwołała Jerzego Pruskiego z funkcji prezesa, a Tomasza Mironczuka ze stanowiska wiceprezesa banku. Jednocześnie powierzyła Wojciechowi Papierakowi, wiceprezesowi zarządu banku, pełnienie obowiązków prezesa PKO BP do czasu wyboru prezesa. 30 czerwca walne zgromadzenia akcjonariuszy PKO BP zdecydowało o wypłacie dywidendy z zysku netto za 2008 rok. Wniosek o 1 mld zł dywidendy z zysku banku złożył na WZA przedstawiciel Skarbu Państwa. Wcześniej zarząd proponował, żeby wypłacić prawie 100 proc. zysku za 2008 rok, czyli 2,88 mld zł. Dniem ustalenia prawa do dywidendy będzie 24 września. Walne zgromadzenie PKO BP zdecydowało również o emisji do 300 mln akcji z zachowaniem prawa poboru. Dniem ustalenia prawa poboru będzie 29 października. Ostateczną decyzję o wielkości emisji podejmie zarząd PKO BP, natomiast cenę emisyjną określi rada nadzorcza, po rekomendacji zarządu. Według wcześniejszych szacunków, wartość emisji akcji może sięgnąć 5 mld zł. Skarb Państwa posiada obecnie 51,24 proc. akcji PKO BP, a pozostali akcjonariusze - 48,76 proc.
ikona lupy />
PKO BP kurs / Bloomberg