● Czy dostrzega pan „świeże pędy” – zwiastuny ożywienia gospodarczego?
– Nie. Gospodarka ciągle jest chora. Moim zdaniem, nadal z nią kiepsko. Niemniej, trzeba przyznać, że otrzymujemy więcej zapytań ofertowych na komercyjne urządzenia drukujące. To jest dobry znak. Oczywiście, do nas należy postarać się, żeby z tych zapytań urodziły się prawdziwe zamówienia – no i płatności. To jest pozytywny objaw, dobrze rokujący na III, a może i na IV kwartał.
● A co się dzieje w konsumpcyjnym segmencie waszej działalności? Jak wyglądają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia?
– Prawdę mówiąc, nadspodziewanie dobrze. Na razie wygląda na to, że będzie lepiej, niż się spodziewaliśmy... Optymizm detalistów przerasta nasze oczekiwania.
Reklama
● Prowadzi pan jedną z największych operacji uzdrowienia spółki w USA. Co stanowi dla pana najtrudniejsze wyzwanie?
– Utrzymanie zapału pracowników w stosunku do tego rodzaju transformacji. Zawsze bardzo trudno pogodzić się z tym, że firma, która przez sto lat odnosiła niewiarygodne sukcesy, nagle w krótkim czasie musi wprowadzać tak radykalne zmiany. To nieuniknione, że ludzie rozpamiętują, jak dobrze było kiedyś i jak trudna przyszłość nas czeka.
● Co chce pan przekazać inwestorom, którzy już długo czekają na pozytywne efekty operacji uzdrowienia, a teraz widzą, że ceny waszych akcji gwałtownie spadają?
– To jest długoterminowa inwestycja. Taka była, z definicji, kiedy przedstawialiśmy nasz plan. To nie jest przekształcenie zakrojone na pół roku.
● Jaki największy błąd pan popełnił? Ile czasu pan ma?
– Powiedziałbym, że najlepsze, co zrobiliśmy, to koncentrowanie się na ludziach. Staramy się zatrzymać i przyciągnąć najbardziej utalentowanych.
● Skoro mowa o finansach, agencje ratingowe niepokoją się, czy będziecie w stanie sami się finansować. Co pan na to?
– Po I kwartale mamy 1,3 mld dol. gotówką. Jesteśmy zadłużeni na 1,3 mld dol. To nie najgorsza sytuacja. Termin spłaty jednej transzy, na kwotę około 575 mln dol., przypada we wrześniu przyszłego roku, a reszty – w 2014 roku. Spokojnie...
● Czy odczuwacie presję finansową?
– Rozumie się, że musimy wygenerować pewną ilość gotówki – i spodziewamy się to osiągnąć. Poza tym uważam, że z tym poziomem zadłużenia doskonale damy sobie radę.
● Czy martwi się pan o przyszłość spółki w dalszej perspektywie?
– Bezustannie martwię się o różne rzeczy – ale nie o przyszłość spółki w długim okresie.
● Amerykańska administracja zrobiła wiele, aby pobudzić gospodarkę – zwłaszcza aby pomóc konsumentom, z których wielu należy do waszych klientów. Czy uważa pan, ze należało zrobić więcej?
– Uważam, że bardzo zaangażowali się w rozwiązanie problemów ekonomicznych. Radziłbym zostawić przemysłowi jak najwięcej swobody w zwiększaniu wydajności.
● To znaczy, że pana zdaniem cierpienia, jakie przeżyła korporacyjna Ameryka, doprowadzą do znacznego wzrostu wydajności – że wyjdziemy z tego odchudzeni i w lepszej kondycji?
– Zawsze tak jest. USA zawsze najwcześniej wychodziły z recesji – może dlatego, że pracujemy ciężej i lepiej, a może to jest część naszej kultury. Tak będzie i tym razem, dzięki wydajności i innowacyjności.
● Wielu komentatorów twierdzi, że ten kryzys finansowy zmienił sposób postrzegania korporacyjnej Ameryki na świecie. Czy pan się z tym zgadza?
– Zgadzam się – ale to minie. Uważam, że w zeszłym roku amerykański przemysł i instytucje zawiodły. To nie znaczy, że reszta świata stanęła na wysokości zadania – ale, skoro USA były liderem, to na nie spada główna odpowiedzialność.
● Czy za dwadzieścia lat Kodak będzie istniał?
– Bezwzględnie tak. Będzie przewodził branży cyfrowego odwzorowania obrazu, utrzyma pozycję lidera w dziedzinie rejestrowania i przetwarzania drukowanych obrazów wszelkiego rodzaju.
KRYZYS ZA KRYZYSEM
Antonio Perezowi, urodzonemu w Hiszpanii szefowi koncernu Eastman Kodak, przypadło jedno z najtrudniejszych zadań w korporacyjnej Ameryce: ma wynaleźć nową formułę dla niegdyś potężnej spółki fotograficznej, której obroty zdziesiątkowało pojawienie się fotografii cyfrowej. Od 2005 roku, gdy objął stanowisko dyrektora naczelnego, Antonio Perez modernizuje strategię Kodaka. Kilka miesięcy po przejęciu sterów oznajmił, że Kodak – niegdyś filar i oczko w głowie grupy – nie zalicza się do podstawowej działalności, natomiast zaczął inwestować w nowy oddział komputerowych urządzeń drukujących, redukując równocześnie koszty i zatrudnienie. Ledwie jednak wdrożono nową strategię, padł kolejny potężny cios: w warunkach głębokiej recesji konsumenci i firmy przestali się interesować produktami Kodaka. Antonio Perez znowu musi łagodzić obawy rynku o szanse przetrwania spółki mimo chaosu na rynkach kredytowych i niepokojącego inwestorów spadku notowań akcji Kodaka.