Rynek giełdowy jako pożywki potrzebuje wciąż nowych informacji. W wakacje jest bardzo mało ważnych informacji mogących wpłynąć na indeksy. Inwestorzy tworzą wtedy teorie na temat reguł rządzących rynkiem.
W ostatnim czasie dużo mówiło się o korelacji między rynkiem walutowym a giełdowym. Duzi inwestorzy zagraniczni pozytywnie oceniający perspektywy naszego rynku kupują najpierw złotówki, a następnie akcje polskich spółek. Teoria taka w czasie koniunktury giełdowej sprawdza się do pewnego momentu. Przy szybko umacniającym się złotym cena akcji dla inwestorów zagranicznych (wyrażona w dolarach lub euro) rośnie szybciej, niż wynikałoby to z indeksów giełdowych. Rodzi się wtedy chęć zrealizowania szybko osiągniętych zysków.
Wśród klientów biur maklerskich krążyła niedawno pogłoska o grubym inwestorze, mającym dużą liczbę otwartych długich pozycji na rynku terminowym. Według tej teorii duży fundusz inwestujący agresywnie na rynku terminowym dążył będzie do wzrostu indeksu WIG20. W przypadku kontraktów jednak zawsze istnieje druga strona rynku – jest dokładnie taka sama liczba pozycji długich i krótkich, a więc siły są zawsze wyrównane.
Przed kilkoma laty jako temat zastępczy w biurach maklerskich pojawiła się teoria pogody, według której klienci chętniej składają zlecenia kupna, gdy świeci słońce, a sprzedają, gdy niebo jest pochmurne. Teoria ta sprawdziła się, ale w bardzo krótkim okresie.
W nadchodzącym tygodniu prawdopodobnie nie będziemy potrzebowali tematów zastępczych. Kwartalne wyniki spółek, które zostaną opublikowane w tym czasie, powinny zweryfikować tezę o mijającym kryzysie.
Reklama