– W Rosji ryzyko polityczne nadal rośnie i pieniądze wypływają za granicę, w efekcie rozchwianie kursu rubla stało się jeszcze silniejsze, niż prognozowano. Bank centralny nie chce dopuścić do sytuacji ekstremalnych – powiedział Władimir Ossakowski z moskiewskiego oddziału banku UniCredit.

Ten rok będzie dla Rosji wyjątkowy. Na odpływ zagranicznego kapitału składa się kilka przyczyn: obawy związane z wyborami prezydenckimi, kłopoty brytyjsko-rosyjskiego joint venture paliwowego TNK-BP, bezprecedensowy atak Władimira Putina na rosyjską firmę Mechel, spory gazowe z Ukrainą, ale przede wszystkim wojna z Gruzją.

Nie bez znaczenia jest również spadek cen surowców, których wydobycie stanowi główny składnik produktu krajowego brutto Rosji.


Władze rosyjskie jednak udają, że nie ma żadnego problemu. W tym samym czasie, kiedy wiceprezes Banku Rosji Siergiej Ignatiew podawał wysokość kapitału, który opuścił Rosję, premier Władimir Putin zapewniał, że bilans tego roku dla rosyjskiego rynku będzie pozytywny i wyniesie nie mniej niż 30, a być może nawet 40 mld dolarów nadwyżki.

Reklama
POL