Na Łotwie rząd właśnie ogłosił zamrożenie pensji w sferze budżetowej w 2009 r. i zmusił ministrów do obniżenia wydatków o 10 proc. Łotewski bank centralny straszy rząd, że bez tego zrównoważony do niedawna budżet może mieć deficyt sięgający nawet 4-5 proc. PKB.

W krajach bałtyckich szybki rozwój w ostatnich latach był zasługą głównie rosnącej konsumpcji i boomu na rynku nieruchomości. Estończycy i Łotysze na potęgę brali kredyty udzielane głównie przez banki z kapitałem szwedzkim, fińskim czy duńskim. Duży popyt krajowy zaspokajany był przez szybki wzrost importu, co z kolei prowadziło do wysokiego deficytu obrotów bieżących. Niskie bezrobocie zmuszało pracodawców do podnoszenia pensji. Aby wyjść na swoje, firmy musiały podnosić ceny.

Po wybuchu kryzysu finansowego na świecie banki w Estonii czy na Łotwie z dużo większą ostrożnością zaczęły pożyczać pieniądze. Wzrost konsumpcji znacząco wyhamował, a wcześniej zaczęły się też problemy na rynku nieruchomości. W rezultacie gospodarka przestała rosnąć.

- Sygnałów odbicia w Estonii i Łotwie możemy się spodziewać dopiero w drugiej połowie 2009 r. - mówi „Gazecie Wyborczej Mikael Johansson, ekonomista szwedzkiego banku SEB. Analitycy Nordea Bank uważają, że w całym tym roku estońska gospodarka skurczy się o 1,1 proc., a w przyszłym o 0,5 proc. Z kolei łotewska w tym roku zanotuje 0,4 proc. spadku, a w przyszłym 0,7 proc.

Reklama
POL