Szybki powrót poniżej niego byłby niekorzystnym sygnałem dla rynku. Przekonywałby przy tym, że jego pokonanie w minionym tygodniu rzeczywiście nie było przełomowym wydarzeniem dla naszego parkietu.

Trudność sprawia wskazanie najbardziej prawdopodobnych przyczyn wczorajszej zniżki w Ameryce. W mediach przeważała opinia, że powodem były obawy przed wygaśnięciem ulg podatkowych związanych z kupnem domów. Wydaje się jednak, że większe wrażenie na inwestorach zrobił kolejny wzrost rentowności długoterminowych obligacji, który zapewne miał też wpływ na cieplejsze spojrzenie na dolara.

Kwestia dochodowości obligacji pozostaje kluczowa z punktu widzenia kondycji rynku nieruchomości oraz skuteczności programów pomocowych, które w dużym stopniu były nastawione na zmniejszenie rynkowych kosztów pieniądza. Spółki finansowe traciły wczoraj dwa razy bardziej niż cały rynek. Efektem przeceny było przełamanie przez S&P 500 wsparcia w postaci wrześniowej górki, położonej nieco poniżej 1075 pkt. To poważny argument na rzecz trwalszego pogorszenia nastrojów. Jego skala powinna być przynajmniej taka, jak w czerwcu i lipcu. Wtedy indeks stracił niecałe 8%.

Inwestorzy wyraźnie pogodzili się z tym, że obecny sezon publikacji wyników finansowych nie stanie się pozytywnych impulsem dla koniunktury. Lepsze wiadomości trudno było sobie wyobrazić, a rynek i tak jest prawie na tym samym poziomie, co na początku sezonu wyników. Pojawia się przy tym pytanie, jak będą reagować inwestorzy, gdy dotychczasowe statystyki zaczną się pogarszać. Wciąż aktualne są szacunki analityków wskazujące na blisko dwa razy większą niż dotychczas skalę spadku zysku amerykańskich firm.

Reklama

Na razie, po podaniu rezultatów przez 40 proc. firm, regres zysku na akcję sięga nieco ponad 10 proc., a bez branży finansowej 14 proc. 80 proc. przedsiębiorstw pozytywnie zaskoczyło zyskami. To przekłada się na oczekiwania analityków na kolejne kwartały. Zaczynają podnosić prognozy zysków. W porównaniu z sytuacją z początku obecnego sezonu wyników prognozy zysków na IV kwartał poszły w górę z 62,4 proc. do 66,7 proc. (nie licząc sektora finansowego spodziewany jest spadek o 6,5 proc. wobec 8,1 proc. w początkach sezonu wyników). Optymistyczniejsze spojrzenie dotyczy też przewidywań rezultatów z I kwartału 2010 r.

WYKRES DNIA

Po tym, jak poprzedni odczyt indeksu nastrojów amerykańskich konsumentów Conference Board rozczarował, dodatkowego znaczenia nabierają publikowane dziś dane. Spodziewana jest nieznaczna poprawa. Oprócz samej wartości indeksu istotne będzie to, jakie elementy złożą się na niego. Do tej pory było tak, że oceny bieżącej sytuacji zupełnie się nie poprawiały, natomiast w górę szły oczekiwania. Jednocześnie nie malał odsetek Amerykanów uskarżających się na spadek dochodów, jak również wskazujących na trudności ze znalezieniem pracy. Pod tym ostatnim względem w przeszłości bywało jednak znacznie gorzej.

Rentowność 10-latek w USA

Do 3,59 proc. wspięła się wczoraj rentowność 10-letnich obligacji w USA. To najwyższy poziom od sierpnia tego roku. Takie zachowanie kontrastuje z pogorszeniem koniunktury na rynku akcji. W takiej sytuacji można byłoby raczej spodziewać się większego zainteresowania papierami skarbowymi. Jednocześnie jednak wcześniej inwestorzy nie pozbywali się obligacji, gdy giełda szła w górę.

To pokazuje obecny sposób myślenia, gdzie inwestorzy przywiązują głównie wagę do ożywienia gospodarczego i impulsu inflacyjnego, jaki ono za sobą może pociągać. Do tej pory nie pojawiły się symptomy wskazujące na przyspieszanie tempa wzrostu cen. Jesienią będzie jednak wygasać antyinflacyjny wpływ przeceny surowców i to może niekorzystnie oddziaływać na postrzeganie przyszłej inflacji.

ikona lupy />
Odsetek wskazujących na trudności ze znalezieniem pracy w USA / Inne