To ostatnie zdanie może wzbudzić zrozumiałe kontrowersje. Słowo użyte w komunikacie to "resilient", co oznacza że ratingi AAA, którymi cieszą się amerykańskie i brytyjskie obligacje, są "elastyczne" wobec "stałych" ocen ratingowych takich krajów jak Kanada, Niemcy czy Francja.

Jednak nie tylko odczytywanie intencji analityków Moody's gnębiło dziś inwestorów. W Europie najwięcej mówi się o rozczarowującym spadku (o 1,8 proc. m/m) produkcji przemysłowej w Niemczech, podczas gdy oczekiwano wzrostu o 1,1 proc. Dane może zostałyby uznane za "wypadek przy pracy", gdyby nie nawarstwienie innych zdarzeń. Na czołówki serwisów wybija się Grecja. Agencja Fitch obniżyła rating obligacji tego kraju do BBB+ z A-, zaś agencja Standard&Poor's wciągnęła Grecję na listę obserwacyjną z perspektywą negatywną (co oznacza, że rating zostanie obniżony). Sytuacja finansowa Grecji jest podwójnie trudna. Zbyt duże zadłużenie skutkuje wzrostem kosztów obsługi długu, a obniżenie ratingu może wyłączyć Grecję z dostępu do pożyczek od Europejskiego Banku Centralnego. Nic więc dziwnego, że indeks greckiej giełdy spadał dziś o ponad 5 proc.

Na tym jednak nie koniec złych wieści, ponieważ okazało się, że Nakheel - część Dubai World, która ubiega się prolongatę spłaty 4 mld euro obligacji, miała w I półroczu stratę 3,65 mld USD wynikającą z rezerw i odpisów na utratę wartości. Innymi słowy, Nakheel nie tylko nie może spłacić zadłużenia, ale może się też okazać, że nie ma na nie pokrycia. Co oczywiście sprowadziło w dół kursy banków - wierzycieli Dubai World. Łatwo się domyśleć, że w takim otoczeniu indeksy giełdowe w Europie spadały. Skala zniżek sięgała 1,5-2,0 proc., ale u nas była nieco większa - w przypadku WIG20 przekroczyła 2 proc.

Wzrost awersji do ryzyka na świecie jest pożywką dla dolara - euro spadło nawet do 1,4725 USD. U nas dolar podrożał o 1,6 proc. (nigdy nie wiadomo, kto będzie następny po Grecji, a choć sytuacja Polski jest o niebo lepsza niż w innych krajach, to nie wynika z tego jeszcze, że jest ona dobra) do 2,783 PLN. Euro podrożało o 1 proc. do 4,11 PLN, a frank do 2,72 PLN (także o 1 proc.).

Reklama

Co ciekawe złoto nie zyskiwało na całym zamieszaniu lecz kontynuowało spadek (trwający trzeci dzień) - tym razem o 0,6 proc. Inwestorzy szukali dziś ochrony nie w złocie lecz w obligacjach. Naturalnie nie greckich - wzięciem cieszyły się papiery amerykańskie, a rentowność dwulatek spadła nawet do 0,69 proc. Ropa potaniała o 1,4 proc., a miedź o 1 proc. Te ruchy można przypisać rosnącym notowaniom dolara.