Wiosną G20 grupa wiodących krajów świata uznała pilną potrzebę stworzenia skoordynowanej międzynarodowej polityki w sprawie wynagrodzeń bankowców. Jak by nie było, zmiany struktur wynagrodzenia w systemie bankowym niewątpliwie przyczyniły się do kryzysu – w niektórych bankach bardziej, w innych mniej. Tymczasem, po wszystkich obietnicach i po wrześniowym szczycie G20 w Pittsburghu, nadal nie widać konkretnych oznak skoordynowanego międzynarodowego działania w kierunku rozwiązania problemu i ustanowienia szerokich norm, które regulowałyby kontrowersyjną kulturę wynagrodzeń w bankowości. Można wręcz powiedzieć, że politycy – podobnie jak bankowcy – powiedzieli sobie: róbmy swoje – i kwestię wynagrodzeń wykorzystują dla własnych, wewnętrznych potrzeb.

Brytyjski podatek

Rząd Wielkiej Brytanii mocno nagłośnia swoją propozycję opodatkowania banków i premii bankowców podatkiem od nadzwyczajnych zysków. Może istnieją ważkie argumenty za takim podatkiem, ale niepodobna oprzeć się podejrzeniu, że w tym projekcie o wiele bardziej chodzi o przyszłoroczne wybory powszechne. W każdym razie ów ruch nie jest żadnym rozwiązaniem ogólnego problemu, który polega na nakłonieniu banków do odbudowy bazy kapitałowej i naprawy bilansów.

A czy nie jest dziwne, że Francja i Niemcy – które powinny były entuzjastycznie powitać szansę nałożenia podatku od zysków nadzwyczajnych na banki i bankowców – w żadnym razie nie zamierzają iść w ślady Wielkiej Brytanii? Wręcz przeciwnie, poigrawszy z tą myślą, zarówno Paryż i Berlin bardzo szybko doszły do wniosku, że wyróżnienie banków i nałożenie karnego podatku tylko na ten sektor finansów byłoby niezgodne z konstytucją. To dość ciekawe stanowisko w kontekście licznych wypowiedzi prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego o poskramianiu ekscesów anglosaskiego kapitalizmu.

Reklama



Zapowiedzi Sarkozy’ego

To prawda, że rząd Francji wolał przywołać bankowców do porządku siłą swoich politycznych muskułów: wezwać ich i zapowiedzieć, że mają poskromić swoje płacowe apetyty albo narażą się na kroki odwetowe. Tyle że od dwóch lat, czyli od chwili objęcia władzy, prezydent Sarkozy bardzo konsekwentnie działa na rzecz zwiększenia atrakcyjności Francji jako centrum finansowego i zwabienia części klientów londyńskiej City do Paryża.
Francuski prezydent wprowadził tzw. tarczę podatkową, która chroni francuskich podatników przed oddaniem fiskusowi więcej niż 50 proc. dochodu z tytułu podatku dochodowego (poprzedni pułap wynosił 60 proc.). Zmieniono przepisy dotyczące traktowania dla celów podatkowych pracowników francuskich i obcokrajowców, powracających lub, odpowiednio, przyjeżdżających do Francji do pracy. W Niemczech rząd wprowadził pułap 500 tys. euro (737 tys. dol.) dla rocznych wynagrodzeń na najwyższych stanowiskach kierowniczych w tych bankach, które były zmuszone skorzystać z państwowej pomocy. Natomiast inne – takie jak Deutsche Bank – mają przy płaceniu swojej kadrze wyższego szczebla całkowicie wolną rękę.

Głośny sprzeciw

Bankowcy dowodzą, że dopóki nie wprowadzi się wspólnych międzynarodowych zasad regulujących ich systemy wynagrodzeń, niemożność przyciągania do banku najlepszych pracowników płacami według stawki rynkowej naraża ich na upośledzenie w konkurencyjnej branży. Ich stanowisko jest zrozumiałe – w końcu trudno się spodziewać, że indyki będą głosować za Bożym Narodzeniem. W takiej sytuacji jest rzeczą polityków wypracować międzynarodowe porozumienie w sprawie regulacji systemu wynagrodzeń. Niestety, szanse na to są nikłe.