Drożejące kredyty hipoteczne, ceny mieszkań stojące w miejscu, duża podaż. Czy to koniec traktowania nieruchomości jako najlepszej z możliwych inwestycji? – pyta Rzeczpospolita”. Analitycy uspokajają: nie jest aż tak źle.

– Rynek znajduje się w trudno przewidywalnej fazie, ale szybki wzrost wartości mieszkań jest mało prawdopodobny – ocenia Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej REAS.

Nie wyklucza jednak korzyści z inwestowania w pojedyncze, wybrane nieruchomości, które można kupić wyraźnie poniżej oficjalnych wycen.

Reklama

– Jest bowiem mało prawdopodobne, by w najbliższym czasie nastąpił powszechny i głęboki, 25 – 30 procentowy spadek cen, jeśli światowy kryzys ekonomiczny nie będzie się wyraźnie pogłębiał – zastrzega Kirejczyk.

Krzysztof Kluska, doradca ds. nieruchomości w Home Broker, ocenia, że w ujęciu ogólnorynkowym nie można powiedzieć, że coś przestało się opłacać lub że właśnie opłacać się zaczęło.

Magdalena Zając, analityk z Home Consulting, podkreśla, że ze względu na notowane od wielu miesięcy stopniowe korekty cen w głównych miastach kraju (Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań i Trójmiasto) nie można już liczyć na duże zyski wynikające ze spekulacyjnych zakupów inwestycyjnych.

– Dla kogoś, kto finansuje zakup kredytem hipotecznym, wynajem jest podstawowym źródłem spłaty. Dopiero pozostała po spłacie raty gotówka może być zaksięgowana jako czysty zysk – przypomina Krzysztof Kluska. Jeśli mieszkanie kupimy za własne pieniądze, to miesięczny czynsz jest wtedy czystym zyskiem. – Na pewno będzie to więcej niż z lokaty bankowej – zapewnia Kluska.

POL