Tylne koła „zielonego” bolidu będzie napędzać tradycyjny 6-cylindrowy silnik spalinowy o mocy 480 KM, a przednie dwa silniki elektryczne o mocy 80 KM każdy. Nie wiadomo czy pomoże to zwyciężyć, gdyż pojazd z racji dodatkowych motorów elektrycznych będzie znacznie cięższy. Wiceprezes Porsche ds. badań i rozwoju Wolfgang Duerhiemer jest jednak pełen zapału dla rozwiązania, które według jego słów „wprowadza silnik ekologiczny do wyścigów”.

Ponieważ samochód wyścigowy musi zarówno gwałtownie przyspieszać jak i ostro hamować, konstruktorzy zrezygnowali z tradycyjnej baterii chemicznej wytwarzającej prąd dla motorów elektrycznych. Zastąpili je mechanicznym urządzeniem kumulującym energię wraz oprzyrządowaniem o wadze ponad 100 kg i umieścili je na miejscu pasażera. Aby mieć dostęp do tej energii kinetycznej, w urządzeniu należy zmienić tylko bieguny i wówczas staje się generatorem prądu, który jest dostarczany do silników elektrycznych na przedniej osi. Wszystkim steruje komputer.

Jest to system KERS znany już z Formuły 1, który wyjątkowo nadaje się do pojazdów wyścigowych. Ładuje się w kilka sekund, co oznacza, że przechowuje większość energii wydzielanej podczas hamowania, którą i można potem wykorzystać także w bardzo krótkim czasie do napędu. Jedno ładowanie dostarcza nawet 160 KM mocy, co można wykorzystać przez 6-8 sekund.

Używanie systemu nie ma sensu w zwykłych samochodach elektrycznych, ale za to świetnie nadaje się do aut sportowych, które mogą być jeszcze szybsze i bardziej efektywne. Chociaż sporo kosztuje, Porsche liczy, że dzięki niemu zmieni profil i z producenta aut sportowych przekształci się w wiodącego dostawcę pojazdów wyścigowych.

Reklama

Były szef Porsche Wendelin Wiedeking nie był fanem wyścigów z racji wysokich kosztów, wolał odnosić sukcesy przy kasie. Nie udało się, firma stanęła u progu bankructwa i jesienią ubiegłego roku musiał odejść. Porsche przejął koncern Volkswagen, który widzi tę markę jako wiodącą w wyścigach samochodowych. Zarówno szef rady nadzorczej VW Ferdinand Piech, jak i kierujący obecnie Porsche Martin Winterkorn to inżynierowie z krwi kości, a nie specjaliści od organizacji i księgowości. Stąd ich marzenia o wielkości Porsche na torach wyścigowych.

Dlatego ekipa Porsche ponownie weźmie udział w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans we Francji. To właśnie na tym torze w 1970 r. konstrukcja młodego wówczas inż. Piecha - Porsche 917 - odniosła wielkie zwycięstwo, ale i pochłonęła ogromne środki. Wkrótce potem Ferry Porsche, wuj Piecha, zdecydował, żeby firmą nie zarządzał już nikt z rodziny. Obawiał się, że choć marka będzie odnosić sukcesy na torach, to „może zbankrutować”. Teraz ma być inaczej, a zastosowane rozwiązania znajdą się w pojazdach na zwykłe drogi.