W trakcie sesji inwestorzy nie mieli specjalnie wiele informacji na których można by podejmować decyzje inwestycyjne. Istotne było zatwierdzenie przez KNF prospektu PZU, chociaż dopiero dalszy rozwój wypadków związany z tą spółką będzie miał znaczenie dla GPW. Gigantyczna prywatyzacja z jednej strony daje szanse na nowy kapitał, ale w pierwszej fazie obniża zainteresowanie rynkiem wtórnym, co mogłoby prowadzić do zniżek. Na razie, co widać po ostatnich doniesieniach z funduszy inwestycyjnych, takiego problemu nie ma i pieniądze płyną na rynek szerokim strumieniem.

Strefa makro była dziś bez znaczenia, bo informacje o wzroście cen w eksporcie i imporcie w Stanach nie miały żadnego znaczenia. Krajowe saldo rachunku bieżącego, które okazało się dodatnie, było dobrą informacją, ale to już naprawdę dane czwartej kategorii, więc nic dziwnego, że na rynek nie wpłynęły.

Indeksy przybywając całą środkową część dnia w strefie neutralnej poddały się presji popytu dopiero w końcówce. Pewnie sięgnęlibyśmy okrągłych 2600 pkt., ale na przeszkodzie stanęły spadki po otwarciu amerykańskich rynków. Nie jest to jednak wielki kłopot, bo dystans dzielący rynek od tego poziomu jest do pokonania jednym krokiem.

Warto skupić się jeszcze na obrocie. Tak duży kapitał jaki operował dziś na parkiecie to jednocześnie dobry i ostrzegawczy sygnał. Dobry, bo przekroczenie każdego nowego szczytu poparte dużymi pieniędzmi jest przekonujące i stanowi dobry fundament do dalszych zwyżek. Biorąc jednak pod uwagę, że mamy za sobą 80 proc. wzrost rynku w ciągu roku i coraz większe zainteresowanie akcjami wśród mniejszych graczy połączone z optymizmem jak u szczytu hossy to jest to sygnał wyjścia z rynku. Kompromisem pomiędzy tymi rozważaniami jest przyjęcie strategii, że rynek rośnie dalej i należy się na nim angażować, ale jednocześnie bardzo uważnie monitorować ryzyko.

Reklama