Początek nie zapowiadał się tak różowo, ponieważ sesję zaczęliśmy od jedno procentowej przeceny WIG20. Jej zakrycie zajęło popytowi pół sesji i to było wszystko w temacie aktywności i zmienności. Indeks powrócił do poziomu neutralnego po czym dosłownie po jego osiągnięciu przykleił się do niego i zakończył tuż pod barierą 2600 pkt. Większe problemy wystąpiły w drugiej linii, bo tam rynek zszedł do poziomów ze środy.

W centrum zainteresowania w trakcie dnia były wyniki amerykańskich gigantów, które nie spowodowały przełomu. GE nie zaskoczył zyskami, ale już Bank of America pokazał wynik na miarę ostatnich rewelacji z JP Morgan, czyli dużo większe zyski niż prognozowano. To nic, że hipoteki tracą, kredyty tracą, ale za to jakie cuda dzieją się na inwestycjach – zyski miło aż się patrzy. Tylko jakoś dziwnym trafem na duchu podniosło to tylko europejczyków, bo już podczas amerykańskiej sesji akcje tego banku taniały o ponad 7 proc.

Jak na koniec tak dobrego tygodnia nie zabrakło też lepszych przyszły z sektora nieruchomości w USA. Wzrosła tam ilość pozwoleń na budowę domów oraz ilość rozpoczętych budów domów. To bez wątpienia ożywienie, ale należy przy tym pamiętać, że to już przedostatnie dane, które uwzględniają okres rządowych dopłat do nieruchomości. Bez tego stymulusa pierwsze informacje w czerwcu pokażą jaki jest stan tego sektora po odcięciu go od kroplówki. W samej końcówce nie było już tak dobrze, bo indeks nastrojów Uniwersytetu Michigan spadł do 69,5 pkt., a więc nastroje sięgnęły poziomu najniższego od listopada. To był jedyny czynnik, który zdecydował, że WIG20 zamknął się na plusie.

Podsumowując cały tydzień można powiedzieć, że jego początek cechował się dużym obrotem i małym wzrostem, a koniec brakiem wzrostów i brakiem obrotów. Wygląda to trochę na fazę hossy w której następuje dystrybucja akcji dla świeżych kapitałów, które zmęczone czekaniem na korektę postanawiają znaleźć się na rynku. Po 10 tygodniowych wzrostach to całkowicie naturalne, ale właśnie dlatego każdy kolejny tydzień bicia tego długodystansowego rekordu skłania do większej ostrożności. Taka sytuacja ze statystycznego punktu widzenia jest anomalią, i tego typy przypadki kończą się powrotem do średniej. Pierwsza ważna średnia jest 50-dniowa i znajduje się obecnie przy 2400 pkt.

Reklama