Poniedziałkowe wzrosty cen baryłki Brent do blisko 88 dolarów to efekt optymistycznych informacji, jakie napływają ze Stanów Zjednoczonych i Europy. W ubiegłym tygodniu zostały opublikowane nadzwyczaj dobre dane o sprzedaży nowych domów zza oceanem oraz zamówieniach na dobra trwałe. To dowód na to, że delikatne ożywienie w Stanach Zjednoczonych zaczyna być mocniejsze.

Rynki ucieszyło też otwarcie przestrzeni powietrznej nad Europą – wydaje się, że samoloty jednak będą latać i długotrwałe sparaliżowanie komunikacji lotniczej nad Starym Kontynentem jednak nam nie grozi.

Dobre nastroje psuje tylko Grecja. Do chwili, gdy zostaną uruchomione wszelkie procedury związane z uruchomieniem pakietu pomocowego Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Aten, problem grecki będzie wisiał nad wszystkimi rynkami kapitałowymi i wpływał również na wyceny ropy.

I te wahania nastrojów widać właśnie na wykresie cen ropy Brent – na wykresie w ujęciu tygodniowym. Ropa porusza się w trendzie rosnącym od końca grudnia 2008 roku – czerwona linia. Byki atakują właśnie niewielką lukę cenową z października 2008 roku – dwie brązowe linie. Gdyby atak się powiódł, natychmiastowy wzrost cen czarnego złota powyżej 90 dolarów byłby prostą konsekwencją powyższego. Ale tak prawdopodobnie się nie stanie, opór zbudowany na wspomnianej luce wytrzyma i kurs ropy powinna wrócić do linii trendu rosnącego, a więc bliżej 80 dolarów za baryłkę.

Reklama

A co dalej? Trudne pytanie. Trend rosnący jest dość stromy, prawdopodobne jest jego delikatne naruszenie. Ale raczej nic więcej. Zatem już w maju czeka nas kolejne wybicie do góry i kolejne podjęcie przez byki próby sforsowania luki cenowej. Powinno się udać i jeżeli tak, to gdzieś w trakcie wakacji baryłka ropy Brent znowu zacznie kosztować około 100 dolarów.

* Sprawdź, jaka jest kondycja finansowa i wyniki spółek paliwowych notowanych na GPW

ikona lupy />
Tygodniowy wykres ceny ropy Brent / Inne