Adam Krynicki, właściciel Krynicki Recykling, firmy zajmującej się uszlachetnianiem stłuczki szklanej, podczas studiów mieszkał w akademiku. Co jakiś czas przywoził przygotowane przez mamę gotowe posiłki. A wszystko oczywiście w szklanych słoikach. – W campusie na śmietniku lądowało ich pełno. Do tego stosy butelek. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego nikt tego nie zbiera. Zrodził się pomysł, by coś z tym zrobić – mówi Adam Krynicki.
Zdecydował się zadzwonić do huty szkła. Okazało się, że nie ma nikogo, kto dostarczałby do zakładu zużyte opakowania. I tak w roku 1998 Adam Krynicki rozpoczynał swój pierwszy biznes w branży recyklingu odpadów szklanych.
Nie od razu zdobywa się jednak pozycję liderów rynku. – Na początku była to zupełna manufaktura. Pracowałem sam, potem pomagały mi dwie, trzy osoby. Zaczęło się od jednego samochodu. Później pojawiały się kolejne – opowiada założyciel Krynicki Recykling.

Łowca dotacji

Reklama
Aby móc jednak osiągnąć coś w branży, potrzebne były duże pieniądze. Szansę na rozwój dała Krynickiemu Unia Europejska. Nauczył się korzystać z dotacji. Dziś może się pochwalić 100-proc. skutecznością w zdobywaniu dofinansowania.
– Gdy tylko możemy, korzystamy z dotacji. W zależności od programu dofinansowanie wynosi bowiem od 30 proc. do 80 proc. zainwestowanych środków. Wartościowo najwięcej można dostać na inwestycje. Najwięcej, jeśli chodzi o udział dotacji w wartości projektu, na szkolenie pracowników. W ciągu ostatnich pięciu lat zdobyliśmy kilkanaście mln zł – mówi Adam Krynicki.

Atak na lidera

Dzięki temu w Wyszkowie powstała bardzo nowoczesna linia przetwarzająca odpady szklane na wysokiej jakości stłuczkę poszukiwaną przez producentów szkła.
Dziś Krynicki Recykling w swojej branży zajmuje silną drugą pozycję za Recyklingiem Centrum. Planuje jednak kolejny skok na głęboką wodę, który ma doprowadzić do zmian na pozycji lidera.
W wakacje spółka przechodzi bowiem z NewConnect na rynek główny Giełdy Papierów Wartościowych, a poprzedzi to emisja akcji, z której firma chce pozyskać kilkanaście milionów. Środki te są potrzebne, gdyż spółka tylko w ciągu dwóch pierwszych miesięcy tego roku otrzymała ponad 4 mln zł dotacji na inwestycje. Nadal potrzebny jest jednak wkład własny. Pierwszym celem emisyjnym jest rozbudowa Wyszkowa.
– Linia w Wyszkowie kosztowała kilkanaście mln zł i jest to bardzo nowoczesna instalacja, ale nadal generuje odpady. 8 kwietnia podpisaliśmy umowę z NFOŚiGW w Warszawie na prawie 2,8 mln zł – 30 proc. inwestycji – właśnie na stworzenie linii, która zagospodaruje wszystkie odpady poprodukcyjne – tłumaczy Adam Krynicki.
Po zakończeniu prac Adam Krynicki stanie się współwłaścicielem trzeciej firmy w Europie i pierwszej w Europie Środkowej i Wschodniej dysponującej taką technologią.

Europejskie plany

Spółka w ciągu ostatnich trzech lat wydała na inwestycje 43 mln zł. Nic więc dziwnego, że Krynicki ma w planach umocnienie swojej pozycji w Polsce. Coraz częściej myśli jednak o szkle w całej Europie Środkowej i Wschodniej. – Na Litwie mamy spółkę zależną, w której mamy 50 proc. udziałów. Kolejnym naszym celem będzie Rumunia – mówi Adam Krynicki.
Inwestowanie za granicą to konieczność. Chodzi o to, że w Polsce po prostu brakuje stłuczki szklanej. Samego szkła i opakowań szklanych jest pod dostatkiem, ale przez bardzo kiepski system segregacji odpadów i marną edukację ekologiczną nie odzyskuje się wystarczająco dużo surowca. Instalacja w Wyszkowie nie pracuje na pełnych mocach produkcyjnych, bo brakuje szkła.
A rynek musi się więc rozwijać. Wymuszają to normy unijne związane z gospodarką odpadami, które dokładnie określają, o ile musi się zmniejszyć ilość odpadów składowanych na wysypiskach oraz jaki powinien być poziom recyklingu. Do 2014 roku recyklingowi musi być poddanych 60 proc. odpadów szklanych. To dla Krynickiego gwarancja rozwoju.