Instalacje CCS mają być przede wszystkim sposobem na dalsze wykorzystywanie węgla, którego spalaniu towarzyszy duża emisja CO2, do produkcji energii.

Jacek Piekacz, prezes Vattenfall Poland, a zarazem przewodniczący Polskiej Platformy Czystych Technologii Węglowych (PPCTW), twierdzi nawet, że w niedalekiej przyszłości nie będzie się budować elektrowni węglowych bez instalacji CCS.

W Polsce i w Niemczech

Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) prognozuje, że za 40 lat na całym świecie będzie ich ponad 3 tysiące.
Reklama
Dziś problemem są jednak gigantyczne koszty i negatywny wpływ takich urządzeń na wydajność elektrowni. Szacuje się, że tylko na rozwój tej technologii potrzeba 100 mld dolarów.
W Polsce elektrownia Bełchatów z grupy PGE będzie budować instalację CCS dla bloku o mocy 858 MW. Inwestycja ma pochłonąć aż 600 mln euro, z czego 180 mln będzie pochodzić z unijnej dotacji.
Vattenfall, który przeznaczył 200 mln euro na prace badawcze związane z rozwojem technologii wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla, przymierza się obecnie do budowy takiej instalacji dla bloku o mocy 250 MW w Elektrowni Janschwalde w Niemczech, na którą również dostanie 180 mln euro unijnego dofinansowania.

Problem ze sprawnością

Przedstawiciele szwedzkiego koncernu zapowiadają, że większy zakład wybudują dopiero wtedy, gdy technologia CCS będzie opłacalna. Ma to stać się przed 2020 r.
– Vattenfall opiera się na analizach wskazujących, że koszt wychwycenia i składowania tony CO2 nie powinien przekraczać kwoty 30 – 35 euro, prognozy Komisji Europejskiej przewidują, że cena zakupu 1 tony CO2 wyniesie około 40 euro, a więc spodziewamy się, że będzie wyższa niż koszt usunięcia CO2 – powiedział Jacek Piekacz serwisowi wnp.pl.
Ta kalkulacja nie uwzględnia jednak faktu, że instalacja CCS obniża wydajność elektrowni, nazywaną w branży sprawnością energetyczną. Ten termin określa, jaka część energii zawarta w paliwie faktycznie jest wykorzystana, czyli przetworzona na prąd.
Nowoczesny blok węglowy ma sprawność sięgającą 42 – 46 proc. Wyposażenie go w instalację do wychwytywania CO2 obniża ją o około 10 proc., co oznacza, że staje się on tak samo mało wydajny jak stary blok. Specjaliści przekonują jednak, że w przyszłości CCS będzie w mniejszym stopniu wpływał na wydajność elektrowni.
Krytycy tej technologii są jednak sceptyczni przede wszystkim wobec samego pomysłu wtłaczania CO2 pod ziemię.
Profesor Tibor Petrys z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej twierdzi, że to może być niebezpieczne i opłakane w skutkach.
– CO2 wtłoczony do złóż geologicznych „rozłazi się” w różnych kierunkach. Jeśli przedostanie się do wody, spowoduje jej zakwaszenie, bo CO2 z wodą tworzy kwas węglowy. To byłoby zabójcze – ostrzega Tibor Petrys.
Jest też ryzyko, że wtłoczony pod ziemię CO2 eksploduje, przed czym ostrzega m.in. znana organizacja ekologiczna Greenpeace. Do takiej eksplozji doszło w latach 80. w Kamerunie, gdzie dwutlenek zgromadził się pod ziemią samoistnie.
Część polskich naukowców podziela te obawy. Przeciwna magazynowaniu CO2 pod ziemią jest m.in. prof. Teresa Madeyska, pracownik Instytutu Nauk Geologicznych PAN i były szef tej placówki.

Argumenty zwolenników

Na drugim biegunie jest Jacek Piekacz, prezes Vattenfall Poland. Argumentuje on, że od milionów lat pod ziemią zalega naturalny gaz. Jest wybuchowy, a mimo to firmy gazownicze pompują go do podziemnych zbiorników i tam składują. Nie towarzyszą temu negatywne następstwa. Technologia CCS jest dość podobna, z tą różnicą, że dwutlenek węgla będzie składowany głębiej niż gaz w podziemnych magazynach. Po wtłoczeniu CO2 pod ziemię otwór, który do tego posłużył, ma być dokładnie zaplombowany.
Jacek Piekacz przywołuje unijną dyrektywę dotyczącą CCS, która zaczęła obowiązywać w połowie zeszłego roku. Określa ona szczegółowo warunki, bez których spełnienia nie będzie można magazynować CO2 w głębi ziemi. Według zwolenników CCS te warunki są takie, że wybuch zgromadzonego pod ziemią dwutlenku węgla nie będzie możliwy.
Dyrektywa o wychwytywaniu i składowaniu dwutlenku węgla nakłada obowiązek monitorowania przez 20 lat miejsc, gdzie wtłoczony został CO2, przez tego, co go wtłoczył. Potem, przez kolejne 30 lat monitoringiem ma zajmować się specjalna agenda rządowa.

W wodzie też

W tej chwili w całej UE trwają pilne poszukiwania lokalizacji nadających się do podziemnego magazynowania dwutlenku węgla. CO2 ma być składowany m.in. w wyeksploatowanych złożach ropy lub gazu.
Pod uwagę bierze się też podziemne zasolone wody, usytuowane poniżej tysiąca metrów pod ziemią, w których skroplony dwutlenek węgla rozpuszczałby się.

Pionier produkuje drogi prąd

Pierwsza na świecie pilotażowa instalacja CCS została uruchomiona dopiero półtora roku temu, w niemieckim Schwarze Pumpe.

Jej inwestor, szwedzki Vattenfall, zapewnia, że wszystko działa zgodnie z założeniami. Ta instalacja jest niewielka, a produkowany z niej prąd bardzo drogi. Na jej przykładzie trudno powiedzieć, czy ta technologia zda egzamin.

Dlatego koncerny energetyczne planują teraz większe zakłady, ale zastrzegają, że ich budowa bez publicznych dotacji jest na razie zbyt ryzykowna. O takie dotacje nie będzie trudno, bo sama UE chce przeznaczyć na ten cel 13 mld euro.

600 mln euro będzie kosztować elektrownię w Bełchatowie instalacja CCS