ANNA JANISE
właścicielka Breakers Motel w Grand Isle w Luizjanie:
Prowadzimy z mężem mały motel. Odkąd zaczął się wyciek, biznes runął na łeb na szyję. Szczęście w nieszczęściu, że wynajmujemy kilka pokoi ludziom sprzątającym ropę. Nie płacą jednak po stawkach sezonowych. Rok temu o tej porze za pokój braliśmy 129 dolarów. Dziś 89 dolarów. BP mówi wprawdzie, że po zgłoszeniu się do nich co miesiąc będziemy otrzymywali czek za straty w biznesie, ale niektórzy dostają pierwszy nawet po dwóch miesiącach. Całe nasze miasto jest teraz uzależnione od tych czeków.
Ropa wciąż wypływa, a na domiar złego zaczęły się huragany. Plaże zamknięte, wody zamknięte, wszystko pokryte ropą. Przez to całe miasto jest jak wymarłe. A dotąd życie kręciło się wokół turystów.
Reklama
Szef BP nigdy nie pofatygował się do nas, do Grand Isle, ale za to Obama był w miasteczku. Pochodził po plaży, podniósł kilka kulek ropy, wygłosił przemówienie, a następnie wsiadł do helikoptera, żeby polecieć do Nowego Orleanu i złapać samolot do Waszyngtonu. Choć widać u nas na plażach mnóstwo sprzątających ludzi, nie wydaje mi się, by prezydent mocno naciskał na BP. Dlatego dałabym Obamie tróję za to, co robi w sprawie wycieku.
VINCENT CREEL
rzecznik miasta Biloxi w Missisipi:
U nas nie zobaczycie wielkich plam ropy. Zamiast tego są kulki ropy. Klei się to do wszystkiego, co napotka na swojej drodze. Biloxi leży nad najdłuższą uformowaną przez człowieka plażą na świecie. Wyobraźcie sobie pas piachu ciągnący się przez 26 mil (42 kilometry). I szlag nas trafia! Koncern miał dwa miesiące, by zatrzymać wyciek, i nie udało mu się tego zrobić. Teraz paruset ludzi, opłacanych przez BP, sprząta naszą plażę, ale to za mało. Dlaczego? Bo tych parę setek pracowników ma sprzątać całe wybrzeże Missisipi. Niedorzeczność!
Jeszcze w zeszły piątek nasz burmistrz mówił, że mamy szczęście, bo nie dotarła do nas ropa. Trzy dni później sytuacja diametralnie się zmieniła. Szacujemy, że w porównaniu do zeszłego roku całe wybrzeże naszego stanu w sumie straci do sierpnia 119 mln dolarów.
Naszym największym źródłem dochodu jest kasyno. Podatki z jego działalności to 1/3 wpływów budżetowych Biloxi. Kasyno jest położone tuż nad wodą, więc turyści mogą je wykreślić z wakacyjnego kalendarza. Prędzej czy później ropa zalegająca na plażach odbije się na jego wynikach finansowych. Gdy do tego dojdzie, będziemy musieli podnieść podatki. Nie ma innego wyjścia. Już przez kryzys finansowy ledwo dopinamy budżet. Musieliśmy podnieść cenę wody.
Na razie zbieramy informacje o stratach, a gdy to wszystko minie, pójdziemy do BP z rachunkiem i zażądamy odszkodowania. Do tej pory nasze miasto dostało 2 miliony dolarów, ale to kropla w morzu. Z niepokojem patrzymy na górę zobowiązań finansowych, jaka stoi przed BP, bo może to oznaczać, że koncern jest zagrożony niewypłacalnością.
KIMBERLY BOUTWELL
menedżerka restauracji Shrimp Basket w Perdido Key na Florydzie:
Magnesem, który ściągał tu ludzi, były plaża i wędkowanie. To nasz skarb. Teraz nie da się wytrzymać smrodu ropy, więc nikt nawet nie zbliża się do wody.
Wskrzesiliśmy jakimś cudem nasz biznes po „Katrinie” i krachu gospodarki. W tym roku mieliśmy nadzieję, że czeka nas lepszy sezon. Ale tak źle jeszcze nie było. W miarę jak plama zbliżała się do plaż zachodniej Florydy, nasza restauracja pustoszała. W końcu doszło do tego że od miesiąca zarabiamy 40 proc. tego, co rok wcześniej. Normalnie w porze lunchu zajęte były prawie wszystkie z 36 stolików. Teraz mam klientów tylko przy jednym z nich.
SUSAN SPICER
właścicielka restauracji Bayona w Nowym Orleanie:
W Luizjanie wszystko kręci się wokół wody. Teraz całe moje życie zmienia się z powodu ruiny zatoki. Nigdy w życiu nie byłam w sądzie, ale to jest ekstremalna sytuacja. Nie chcę zarobić na tym nieszczęściu. To nie ten typ pozwu. Po prostu chcę mieć pewność, że wszystko, na co ciężko pracowałam przez ostatnie 20 lat, nie pójdzie na marne. Znam kilku właścicieli restauracji sprzedających wyłącznie owoce morza, którzy już muszą zwalniać pracowników. Mam nadzieję, że ich pozwy przeciwko BP zostaną rozpatrzone szybciej niż mój.
Wciąż jeszcze można dostać u nas dobre owoce morza, ale nie pochodzą one z Zatoki Meksykańskiej i ich cena idzie w górę. Z kupnem krewetek do swojej restauracji nie mam większych problemów. Gorzej jest z ostrygami. Rybacy, którzy je łowili musieli zamknąć swoje firmy i przez to nikt nie może ich dostać w Nowym Orleanie. To nasze pierwsze lato bez ostryg.
RICHARD DAUGHDRILL
właściciel firmy Cherece IV z Covington w Luizjanie zabierającej wędkarzy na rejsy po Zatoce Meksykańskiej:
Od końca kwietnia nie wziąłem ani jednego wędkarza na pokład swojej łodzi. A do tej pory dostałem od BP czek na 2,5 tysiąca dolarów, który przysłali mi dwa tygodnie temu. Teraz czekam na następne.
Wszystko wskazuje na to, że katastrofa zniszczyła mój biznes na zawsze. W 1989 r. tankowiec Exxon Valdez wylał u wybrzeży Alaski 11 milionów galonów ropy. Pozbycie się jej zajęło wtedy 5 lat, ale nawet teraz, 21 lat później, Zatoka Księcia Williama wciąż jest cieniem siebie sprzed wycieku. Do dziś tamtejsze firmy żyjące z zatoki nie zdołały się podnieść finansowo. W przypadku obecnej katastrofy wyciek jest na tak ogromny, że każde pięć dni przynosi nam kolejnego Exxona Valdeza.
Fakt, BP całkiem dobrze potraktowało niektóre lokalne przedsiębiorstwa. Koncern pomaga tutejszym przystaniom, niektórym motelom czy restauracjom, z którymi podpisał kontrakty na przewóz, zakwaterowanie czy wyżywienie swoich pracowników. Oprócz tego mnóstwo rybaków zostało zatrudnionych przez BP do sprzątania zatoki.
Co do pomocy rządu Obama nie radzi sobie z katastrofą. Powiem więcej: gdyby nie interwencje rządu federalnego, BP i jego podwykonawcy dużo sprawniej uporaliby się z neutralizowaniem wycieku. I żeby było jasne: nie jestem republikaninem!
DEAN BLANCHARD
potentat amerykańskiej branży krewetkowej z Grand Isle w Luizjanie, obwołany przez media królem krewetek:
Przed BP prowadziłem największy skup krewetek w Ameryce. Współpracowałem z właścicielami ponad 1400 łodzi, co przed zamknięciem łowisk przekładało się na zaspokajanie 10 – 11 proc. amerykańskiego popytu na te skorupiaki. Teraz martwię się, czy mam coś na koncie. Dla mnie BP to wielki sknera. Do tej pory wypłacili mojej firmie 165 tys. dol., a mnie osobiście 15 tys. W sumie 180 tys., a to nawet nie są dwa dni pracy firmy!
A klienci? Przez 28 lat dostawali ode mnie towar. Dziś na moje miejsce weszli Azjaci ze swoimi krewetkami.
Teraz zamiast skorupiaków sprzedaję trochę paliwa i wody dla łodzi pracujących dla BP. Koncern wynajął wszystkie łodzie, które pracowały dla mnie, i niby używa ich do walki z wyciekiem. Ale one nie zebrały nawet kropli ropy! Ludzie mówią, że podwykonawcom wynajętym przez BP do walki z wyciekiem zależy na tym, by ropa dostawała się na bagna. Stamtąd łatwiej ją zbiorą, a przez to zarobią więcej.
Ci z moich współpracowników, którzy nie pracują dla BP, są pod ścianą. I choć dostają od koncernu co miesiąc 5 tysięcy dolarów, jest to śmiesznie mała suma, skoro średnio miesięcznie wydają 150 tysięcy dolarów na utrzymanie łodzi. Na razie ostro negocjuję z BP. Zatrudniłem nawet firmę doradczą. Skoro oni mogli taką wynająć, to czemu mam być gorszy?
Do sądu pozwę ich dopiero wtedy, gdy naprawdę nie będę miał innego wyjścia. Ale jeszcze nie zatrudniłem prawnika. Krew się we mnie gotuje, jak pomyślę, że adwokat mógłby zgarnąć 40 – 50 proc. należnych mi pieniędzy. Z Tony’ym Haywardem (szefem BP) nie rozmawiałem, ale chciałbym spotkać się z nim na dobroczynnej walce bokserskiej, żeby przyrżnąć mu w nos.
Ludzie wiążą nadzieje z 20-miliardowym funduszem odszkodowawczym powołanym przez BP. Spotkałem się nawet z jego szefem Kenem Feinbergiem. Spoko facet. Powiedział, że pomoże wszystkim, choć na razie nie padła konkretna suma. Spytałem, czy BP odda mi moje poprzednie życie. Odpowiedział, że może mi tylko wypłacić odszkodowanie.
Całe życie myślałem, że wykończą mnie Rosjanie albo Chińczycy. Nigdy mi przez myśl nie przeszło, że będą to Brytyjczycy.
ikona lupy />
Właściciele statków i kutrów rybackich z miejscowości Biloxi na szkoleniu zorganizowanym przez BP. Koncern chce ich zatrudnić do pomocy przy oczyszczaniu wybrzeża z ropy i odławianiu zagrożonych zwierząt Fot. Reuters/Forum / DGP