Jak twierdzi ekspert branża osobowych przewozów kolejowych w Polsce od wielu lat zmaga się z problemami, choć mimo bardzo złej reputacji odnosi sukcesy, również finansowe, a jej sytuacja jest diametralnie inna od owianych złą sławą greckich kolei.

- Nie można porównywać Grecji i Polsce. Koleje greckie, z 15 mln pasażerów rocznie, mają jedynie 4 proc. udział w przewozie osób Na statystycznego Greka przypada podróż na odległość 70 km - w Polsce 500 km. Poza znacznie większymi gabarytami polską kolej od swojego bałkańskiego odpowiednika także sytuacja finansowa – PKP InterCity przez kilka lat z rzędu notowały zyski. Na naszą korzyść działa tutaj sytuacja geograficzna – jednolite terytorium z dominacją nizin, dla kontrastu Grecja to półwysep z tysiącami wysp i przylądków o górzystym ukształtowaniu – twierdzi Furgalski.

Ekspert zauważa również olbrzymie dysproporcje w rozlokowaniu ludności. - Grecja to właściwie Ateny i Saloniki połączone jedyną dużą linią kolejową oraz kilka miasteczek nadmorskich z małymi odnogami linii kolejowych, często wąskotorowych. Nie ma więc gdzie wygenerować większych potoków podróżnych, zapewniając rentowność połączeń, stąd tylko ok. 450 pociągów uruchamianych na dobę – uważa Adrian Furgalski.

Polska kolej to jednak dwa różne światy – połączenie lokalne i dalekobieżne. - W pierwszym przypadku utrzymywane są niskie ceny biletów, więc rentowność pociągów byłaby ujemna bez dotacji np. samorządowych. W drugim przypadku generowane są zyski na większości linii. W Polsce bez wątpienia dotyczy to głównych połączeń z Warszawy do Krakowa, Katowic, Poznania i Gdańska – opowiada Adrian Furgalski.

Reklama

Wprawdzie dobrą passę zepsuł rok 2009, w którym PKP InterCity po raz pierwszy od kilku lat odnotował stratę, a sytuację dodatkowo zaognił kryzys z maja 2010 r., kiedy to Polskie Linie Kolejowe nie dopuściły kilkudziesięciu pociągów TLK oraz InterRegio z powodu nieregulowania płatności za dostęp do torów, to jednak sytuacja nie jest tak dramatyczna. W przypadku Przewozów Regionalnych długi to w większości spuścizna po byłym właścicielu - Grupie PKP - a jak zauważa Furgalski większość pociągów InterRegio jest obecnie dochodowych. Jego zdaniem konkurencja ze strony Przewozów Regionalnych zaszkodziła wynikom InterCity i jak można się domyślać pociągi TLK wycofane przez spółkę w maju były nierentowne.

Zawirowania na polskich torach jakie miały miejsce w ostatnim czasie mogą ostatecznie wpłynąć pozytywnie na sytuację całej branży. Wreszcie mamy dwie konkurujące ze sobą firmy, a z rozkładów zniknęły te połączenia, które i tak w dłuższej perspektywie skazane były na likwidację przez nieubłagane reguły wolnego rynku. Dzięki tym radykalnym krokom Grecja nam nie grozi – przynajmniej na kolei.