8 lipca dyrektor Fed Minnesota Narayan Kocherlakota powiedział, że nie należy spodziewać się w najbliższym czasie jakiejkolwiek korekty polityki Fed, która okazała się skuteczna. Część ekonomistów odczytała tę wypowiedź jako informację, że gospodarka dołuje. Nie można liczyć na szybką poprawę. Z drugiej strony dzień wcześniej Bloomberg podał informację, jakoby miały zacząć drożeć kredyty. Czy, Pana zdaniem, widać jakieś oznaki zmiany polityki monetarnej Fed?

Trzeba pamiętać o dwu podstawowych obszarach amerykańskiej polityki monetarnej: poziomie stopy kredytu i innych rodzajach polityki kredytowej. To są podstawowe narzędzia, którymi obecnie posługuje się Rezerwa Federalna. Dobre zarządzanie polega także na umiejętnym prowadzeniu gospodarki ku szybszemu rozwojowi. Nie mam na myśli tutaj zwykłej ingerencji, ale raczej pewną formę towarzyszenia temu rozwojowi.

Jednak, jak pan słusznie zasugerował, dziś jest zbyt wcześnie, by można było dokonywać gwałtownych zmian: bezrobocie kształtuje się na poziomie 10 proc., inflacja wciąż spada. A w najbliższym półroczu nic się nie zmieni, jak prognozuje Fed: inflacja nadal będzie spadać, a bezrobocie może nawet wzrosnąć o jeden, dwa punkty procentowe. Dlatego z doświadczenia mogę powiedzieć, że jest to nieprawdopodobne, by stopy kredytu wzrosły, dopóki ich prognoza nie pozwoli im na to. Na pewno nie w tym roku, prawdopodobnie też nie na początku przyszłego.

Pozostają jednak formy polityki kredytowej, które Fed postrzega jako narzędzie odpowiednie do stymulacji gospodarki w okresie, gdy sytuacja na rynku jest nadzwyczajna. Fed może dokonać ingerencji, zacieśniając politykę monetarną na trzy sposoby. Po pierwsze stopniowo i pasywnie doprowadzić do zmniejszenia bilansu. Jeśli istniały pewne mechanizmy hojne w czasach szczególnie ciężkich, to gdy sytuacja ulega poprawie, trzeba je wstrzymać.

Reklama

Fed ma do dyspozycji linie wymiany, czyli mechanizmy wymiany walut między bankami. Odbywa się ona w ustalonej przez nie ilości, przy założeniu, że w określonym terminie nastąpi powrót do wymiany nieograniczonej. Np. Fed skorzystał z tego mechanizmu we wrześniu 2008 r., przekazując Bank of England 40 mld USD, a otrzymując od niego w zamian 22 mld funtów przy kursie wymiany dolar/funt z dnia poprzedzającego transakcję. Ten mechanizm miał na celu zwiększenie płynności na globalnym rynku finansowym. Inna metodą zwiększenia bilansu jest zezwolenie, by np. papiery wartościowe miały dokonaną nadpłatę, jeśli są pre-paid itd. To wszystko jednak może się dziać, jeśli sytuacja gospodarcza ulega poprawie. Wówczas popyt na rezerwy się zmniejsza i można pozwolić na zmniejszenie dopływu rezerw.

A co z zacieśnieniem polityki monetarnej co do dużych bilansów – zmniejszania rezerw? Przecież to również narzędzie pasywnego zmniejszania całkowitego bilansu. Czy to nie oznacza w rzeczywistości zakończenia polityki ilościowego łagodzenia i właśnie zwiększenia stóp. Bo ta polityka była nastawiona na nadmierną podaż rezerw.

Ma pan rację. Ale jak można to zrobić w obecnych warunkach? Dziś gospodarka jest bardzo ściśle związana ze sceną polityczną nie tylko w Stanach Zjednoczonych, w Europie także. Zatem jeśli pomijamy kontekst polityczny, tłumacząc pewne procesy czy decyzje dotyczące gospodarki, to nie jesteśmy w stanie przedstawić pełnego obrazu. To prawda, że banki centralne są niezależne od polityków ale i one muszą zmagać się z turbulencjami na scenie politycznej. A rezerwy tradycyjnie zmniejsza się, upłynniając zasoby.

A zatem jeśli Fed zechciałby sprzedać zasoby w obecnej sytuacji, wówczas najpewniej poniósłby jakieś straty, z których musiałby się tłumaczyć. A cała idea zacieśnienia polityki monetarnej nastawiona jest raczej na uzyskania pozytywnego efektu. Z tego powodu Fed najprawdopodobniej skoncentruje się na pasywnym zmniejszaniu bilansu. Przypuszczalnie zwiększy też stopę depozytu. Ale nie będzie mógł tego zrobić, dopóki gospodarka nie zacznie się rozwijać szybciej.

Pełna treść wywiadu: Fed nie zaostrzy polityki do 2012 r.