Indeks największych spółek WIG20 podniósł się o 0,28 proc. do poziomu 2381,92 pkt. Indeks szerokiego rynku WIG zakończył sesję na wartości 41064,20 pkt, zyskując jedynie 0,01 proc. wobec piątkowego zamknięcia. Nieco gorzej radziły sobie małe i średnie spółki - mWIG40 spadł o 0,52 proc. do 2427,67 pkt., a sWIG80 stracił 0,26 proc. i wyniósł 11422,52 pkt. Walory PZU kontynuując trend wzrostowy podniosły się o 1,55 proc. do 373,70 zł za akcję.

Zdaniem analityków, mimo skromnych wzrostów warszawskich indeksów, GPW wykazała dziś względną siłę. Dzisiejsze negatywne nastroje na globalnych rynkach nie sprzyjały bowiem zakończeniu sesji nad kreską. "Dałoby się wyliczyć kilka powodów, dla których otwarcie tygodnia mogło wypaść niekorzystnie. Najstarszy z nich to 3-proc., piątkowa jeszcze przecena w USA. Szczęśliwie na azjatyckich rynkach nie bardzo się nią przejęto, a i w Europie inwestorzy mogli wyjść z założenia, że na Wall Street powinno dojść do odbicia. W przypadku naszego regionu kalkulacje te wzięły w łeb jeszcze przed startem notowań, kiedy agencje doniosły o przerwaniu rozmów na linii MFW - węgierski rząd. Rzecz jasna ze szkodą dla tego ostatniego" - podsumowuje wydarzenia na rynkach Emil Szweda, analityk open Finance.

"Początkowo największe zniżki były udziałem banków oraz akcji Lotosu i PKN Orlen. Nie przekraczały one jednak 1 proc. Później podaż jednak odpuściła, a na poprawę w segmencie największych firm najmocniej pracowały rosnące o 1,4 proc. walory KGHM i nieznacznie im ustępujące papiery BRE. Po około 0,7 proc. w południe zyskiwały akcje BZ WBK, PZU i Telekomunikacji Polskiej. Przez większą część dnia indeks największych spółek poruszał się jednak w bardzo wąskim zakresie w okolicach 2380 punktów. Wielkich emocji więc nie było" - komentuje Roman Przasnyski, analityk Gold Finance.

Przasnyski podkreśla, że w najbliższym czasie nie należy spodziewać się gwałtownego wybicia indeksów w górę. "Testowanie przez nasze główne indeksy poziomów szczytu z końca maja na razie zakończyło się niepowodzeniem. Wskaźnik największych spółek zawrócił jeszcze zanim do niego dotarł. Podobnie wyglądało zachowanie indeksów małych i średnich firm, dla których ostatni szczyt przypadł na połowę czerwca. Wielkich konsekwencji taki obraz rynku nie robi, poza tym, że coraz bardziej wyraźnie widać, że od prawie trzech miesięcy znajdujemy się w trendzie bocznym i jest bardzo prawdopodobne, że w takim właśnie kierunku będziemy poruszać się jeszcze przez kilka tygodni. „Kalendarzowe” doświadczenia wskazują, że przełomu można spodziewać się w okolicach października" - mówi analityk.

Reklama