„Obserwator Finansowy”: Różnice między wschodem i zachodem Niemiec przestały się zmniejszać. Dlaczego?

Prof. Udo Ludwig: Wygląda na to, że nie uda się przeskoczyć tej granicy 70 proc. Wschodnie Niemcy wykazują słabości strukturalne, które uniemożliwiają osiągnięcie wyższej niż na Zachodzie dynamiki gospodarczej.

Co Pan ma na myśli?

To wynika ze struktury gospodarki, którą stworzyliśmy w ciągu ostatnich 20 lat na wschodzie Niemiec. Mamy tu do czynienia głównie z małymi i średnimi przedsiębiorstwami, brakuje zaś wielkich firm. To oznacza, że potencjał produkcyjny na wschodzie jest mniejszy niż na zachodzie kraju. Poza tym innowacyjne branże na terenie byłej NRD są niedoprezentowane.

Reklama

Przecież nowoczesne zakłady powstały w Saksonii i Turyngii.

Wielkie inwestycje, za którymi przyszły innowacyjne branże i technologie, bardzo pomogły niektórym miastom i subregionom. Dzięki temu są one bardziej dynamiczne pod względem gospodarczym od reszty wschodu i wkrótce znajdą się na poziomie starej RFN. Jednak nie są to całe landy, lecz okolice wokół największych wschodnich miast, czyli Drezna, Lipska, Erfurtu, Halle, Chemnitz i Poczdamu. Także w przyszłości będą one cieszyć się znaczącym wzrostem gospodarczym, co z pewnością doprowadzi do zwiększenia różnic w poziomie życia między regionami na wschodzie Niemiec.

Dlaczego przez te 20 lat nie udało się zatrzeć różnic gospodarczych między wschodem a zachodem Niemiec? Jakie popełniono błędy w polityce gospodarczej?

To wynik nie jakieś nieprzemyślanej polityki gospodarczej, lecz zasadniczych decyzji, które podejmowano na początku procesu zjednoczenia Niemiec. To były trzy wielkie zagadnienia. Po pierwsze unia monetarna z byłą NRD, którą wprowadzono 1 lipca 1990 r. Była ona nieuchronna, jednak kurs wymiany wschodniej marki do zachodniej został ustalony błędnie. Był on korzystny dla konsumentów, ale nie dla przedsiębiorców.

Pod koniec NRD na czarnym rynku za 5 wschodnich marek można było kupić jedną zachodnią. Jednak oficjalny kurs wymiany ustalono na 2:1, przy czym znaczną część oszczędności oraz w całości płace, emerytury i renty wymieniano w stosunku 1:1.

To sprawiło, że sektor przedsiębiorstw wywodzący się z czasów NRD niemal z dnia na dzień się załamał i w ten sposób w ogromnym stopniu zmniejszyły się podstawy gospodarcze. Konsekwencje tego odczuwamy do dziś. Gospodarka we wschodnich landach jest po prostu zbyt mała.

A druga kwestia?

To forma prywatyzacji enerdowskiej gospodarki, którą wybrał Urząd Powierniczy. Sprzedawano jak najszybciej i przeważnie inwestorom z Zachodu, co sprawiło, że przeżyło zbyt mało przedsiębiorstw. Zamiast tego należało wybrać nieco inną strategię i działać z mniejszym pospiechem, co umożliwiłoby udział także mieszkańców byłej NRD w prywatyzacji. Myślę, że w ten sposób fundamenty wschodnioniemieckiej gospodarki byłyby solidniejsze.

Jaki był trzeci błąd?

To polityka płacowa na początku lat 90. Zdecydowano wtedy, by płace w byłej NRD jak najszybciej osiągnęły zachodni poziom. A przecież było wiadomo, że produktywność wschodnich firm była znacznie niższa niż ich zachodniej konkurencji. Wyrównanie zarobków, do którego doszło w latach 1991-94, było sztuczne i płac nie powiązano z działalnością rynkową. To spowodowało, że wiele miejsc pracy zostało bezpowrotnie zniszczonych. Dodatkowo duża część firm zdecydowała się wyjść z systemu uzgodnień taryfowych, gdzie organizacje pracodawców i pracobiorców negocjują wysokość płac w poszczególnych branżach, i zaczęło płacić znacznie niższe wynagrodzenia. NRD stała się strefą niskich płac.

Pełna treść wywiadu: Niemcy też są podzielone na „A” i „B”