Rośnie w siłę ruch, który domaga się skasowania cyfrowych kartotek powstających dzięki śledzeniu poczynań internautów. Biznes równie mocno broni swoich racji do nieskrępowanego używania internetu.
66-letni Kanadyjczyk Andrew Feldman ma zakaz wjazdu do USA, bo wyznał w internecie, że 30 lat temu spróbował LSD. 29-letnią Stacy Synder wyrzucono ze studiów nauczycielskich, bo na portalu MySpace umieściła zdjęcie zatytułowane „Pijany pirat”. Na fotografii ma na głowie piracką czapkę, a w dłoni trzyma plastikowy kubek. To najwięksi bohaterowie walki o prywatność w internecie.
Niemal cały świat dyskutuje teraz o tym, co zrobić ze śladami, które chcąc nie chcąc zostawiamy w sieci – zdjęciami czy wpisami na mikroblogach i portalach społecznościowych. Czy firmom wolno gromadzić informacje o tym, jakie strony lubimy odwiedzać? Czy dane zebrane o nas mogą być wykorzystywane bez naszej wiedzy? Sprawą zajęła się już Komisja Europejska, do regulacji przymierza się Waszyngton. Przeciwnik jest wyjątkowo trudny – to potężny biznes, który na zebranych o nas informacjach zarabia miliony. A bez szpiegowania użytkowników sieci nie powstałyby największe internetowe imperia.

To jest tylko część obszernego artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: Internet nigdy nie zapomina

Reklama