Dzisiejszą sesję WIG20 rozpoczął z poziomu 2.608,6 pkt, notując kosmetyczny spadek rzędu 0,1 proc. Podobnie wyglądał poranek na zachodzie, a za taki stan rzeczy odpowiadały kontrakty na amerykańskie indeksy, które tuż przed otwarciem rynków w Europie znajdowały się pod kreską.

„W wyniku pogłębienia spadków za Oceanem inwestorzy na Starym Kontynencie zmuszeni byli do skopiowania ruchu, przez co indeksy większości giełd znalazły się na minimalnych poziomach. Spowodowało to, iż WIG20 znalazł się na wysokości 2.592 pkt pogłębiając stratę do 0,7 proc."- ocenił analityk BDM Marcin Stebakow.

Późniejsza korekta pozwoliła powrócić ponownie na poziom 2.600 pkt, jednakże wraz z dotarciem do tego poziomu chęć realizacji zysków zaważyła i WIG20 ponownie testował poziom 2.593 pkt. „Dalsze losy poniedziałkowego handlu również uwarunkowane były poczynaniami amerykańskich futures, które z werwą zaczęły odrabiać stracone wcześniej punkty. Sytuacja ta zachęciła stronę popytową w Warszawie, która raz po raz wyznaczała coraz to wyżej położone wierzchołki ostateczne wyprowadzając WIG20 nad kreskę w okolicach godz. 13.30. W 30 minut późnej WIG20 dotarł do tegorocznego maksimum (2.619 pkt) poprawiając je o kila setnych"- uważa Stebakow.

Późniejsza korekta i ponowny atak popytu sprawiły, iż indeks największych polskich spółek zawędrował na 2.623,9 pkt (+0,5 proc.), na wysokości której czekał na finałowe rozstrzygnięcia. Wśród spółek z WIG20 na szczególną uwagę zasługiwały walory banku Pekao SA, które o samego początku notowań systematycznie wspinały się na wyższe poziomy, co przy znaczącym obrocie (500 mln zł) pozwoliło na wypracowanie 4,1 proc. zwyżki. Dużo gorzej radził sobie PKOBP zyskując jedynie 0,9 proc. z czego większość „wypracował" podczas końcowego fixingu. W poniedziałek WIG20 zakończył sesję na poziomie 2.633,9 pkt po wzroście 0,9 proc. przy obrocie 1,51 mld zł. WIG wzrósł o 0,7 proc. do 4.542,07 pkt. Obroty wyniosły 1,87 mld zł.

Reklama