Jak widać, inwestorzy są skłonni zaakceptować coraz wyższe poziomy cen tego kruszcu. Wyniki amerykańskiej gospodarki napawają niepokojem Fed. Zatem w ilościowym poluzowaniu polityki monetarnej (ang. quantitative easing) Komitet Otwartego Rynku upatruje szansy na wyjście z marazmu i zapobieżenie drugiej fali kryzysu. Czy zarzucenie kraju dodrukowanymi dolarami przyniesie w dłuższym horyzoncie czasowym pozytywne i trwałe efekty? -Wydaje się to mało prawdopodobne, o czym świadczy zachowanie inwestorów walutowych. Od dwóch dni spada wartość dolara – kurs EURUSD wyniósł dziś rano 1,41, wobec 1,38 we wtorek. Z kolei indeks dolara, uwzględniający jego relację z pozostałymi sześcioma najważniejszymi walutami, stracił na wartości 1,5 pkt. A słabnący dolar implikuje wzrost ceny złota.

Dziś spodziewamy się kilku istotnych danych ze Stanów Zjednoczonych, m.in. dotyczących inflacji producenckiej i konsumenckiej oraz sytuacji na pracy. Jutro pojawią się informacje o sprzedaży detalicznej i zapasach. Opublikowany zostanie również odczyt indeksu NY Empire State, odzwierciedlający opinie menedżerów o sytuacji gospodarczej w regionie Nowego Jorku.

Jeżeli dane zza Oceanu okażą się niesatysfakcjonujące, to można spodziewać się dalszej deprecjacji dolara i w konsekwencji wzrostów notowań złota i srebra.

Kontynuację wzrostów cen złota przewidują poważne instytucje finansowe. Bank Goldman Sachs spodziewa się, że w ciągu kwartału cena złota wzrośnie do 1400 dolarów a za pół roku będzie ono kosztować 1525 dolarów. Za rok należy liczyć się z notowaniami złota na poziomie 1650 dolarów - uważają specjaliści tego banku. Zatem przekraczanie kolejnych poziomów cenowych na rynku złota jest kwestią przyszłości - sądzę, że nieodległej.

Reklama