Odpowiedzialność za poniedziałkowy zamach na lotnisku w Moskwie poniesie kierownictwo portu – zapowiedział wczoraj Dmitrij Miedwiediew. – Tam po prostu panowała anarchia – oświadczył prezydent Rosji.
– Kontrola przemieszczania się w najlepszym razie była częściowa i praktycznie nie dotyczyła tych, którzy oczekiwali na pasażerów. Powinni za to odpowiedzieć wszyscy mający cokolwiek wspólnego ze spółką, każdy, kto podejmuje tam decyzje, a także zarząd samego lotniska – grzmiał Miedwiediew. – Za bezpieczeństwo w ogólnie dostępnej części lotniska odpowiada lokalny komisariat milicji – ripostowała rzeczniczka Domodiedowa Jelena Gałanowa.

Winny cały system

Zdaniem Pawła Salina z moskiewskiego Centrum Koniunktury Politycznej tak ostry atak na właścicieli Domodiedowa jest związany także z chęcią przejęcia przez Kreml zarządzania lotniskiem z rąk prywatnej firmy East Line Group. – Przy okazji zamachu trwa kampania medialna, która skierowana jest przeciwko właścicielom lotniska. Tymczasem winny jest cały system, zarówno lotnisko, jak i struktury siłowe. To prawda, że milicja powinna lepiej pilnować terminali, ale skoro tego nie robiła, właściciele lotniska powinni interweniować w MSW – mówi Salin.
Reklama
Jak wynika z relacji pasażerów standardy bezpieczeństwa na Domodiedowie faktycznie były ignorowane. Na zdjęciach pokazywanych przez rosyjskie telewizje widać ludzi, którzy przedostawali się przez skanery z telefonami komórkowymi przy uchu. W tej sytuacji wniesienie do hali przylotów bomby o mocy szacowanej na 7 kg trotylu nie było trudne. Właśnie z Domodiedowa w 2004 r. wystartowały dwa samoloty, które wybuchły w trakcie lotu. Łącznie zginęło 89 osób. Wówczas do przejścia przez strefę bezpieczeństwa zamachowczyniom wystarczyła łapówka w wysokości 1 tys. rubli (95 zł).
Rosyjski prezydent zapowiedział radykalne zaostrzenie procedur bezpieczeństwa na lotniskach, dworcach i w portach. Jest to związane z trzema zbliżającymi się wydarzeniami, które mogą być kuszącym celem dla terrorystów. Chodzi o szczyt Azja – Pacyfik we Władywostoku (2012), uniwersjadę w Kazaniu (2013) i olimpiadę w Soczi (2014).

Terroryści milczą

Do tej pory do zamachu na Domodiedowie nie przyznał się nikt. Portale powiązane z terrorystami przedstawiają jedynie suche informacje o wybuchu. Warto jednak pamiętać, że po zamachach na moskiewskie metro w 2010 r. przywódca rebeliantów Dokka Umarow wziął na siebie odpowiedzialność po niemal dwóch dobach, a wcześniej powstańcze media odrzucały taką ewentualność.
Władze rosyjskie uznają kaukaski ślad za pewnik i tradycyjnie zapowiadają krwawą rozprawę z bandytami. Wśród dowódców podziemia w sierpniu doszło do rozłamu i zarówno grupa Umarowa, jak i jego rywala Chusiejna Gakajewa usiłują udowodnić swoją siłę. Od tej pory przeprowadzono m.in. spektakularne najazdy na rodzinną wieś prorosyjskiego prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa oraz lokalny parlament.
Ponadto w Moskwie od miesiąca panuje napięta sytuacja narodowościowa. Rosyjscy nacjonaliści i kibice kilkukrotnie urządzali pogromy muzułmanów w odwecie za zabicie fana Spartaku Moskwa przez przybysza z Kaukazu. Zemstę na Rosjanach zapowiadali z kolei kibice z Dagestanu.
ikona lupy />
Rosyjski prezydent odwiedził wczoraj rannych leżących w moskiewskich szpitalach Fot. Reuters/Forum / DGP