Indeks szerokiego rynku WIG rozpoczął notowania minimalnym spadkiem o 0,02 proc. do poziomu 47837,75 pkt. Indeks WIG20 na otwarciu sesji wyniósł 2737,39 pkt, o 0,01 proc. mniej, niż podczas wczorajszego zamknięcia.

Brytyjski FTSE 100 spadł o 0,37 proc. i wyniósł 6 068,50 pkt, niemiecki DAX stracił 0,10 proc. i wyniósł 7 315,61 pkt, francuski CAC 40 spadł o 0,28 proc. do 4 096,75 pkt, a indeks węgierskiej giełdy BUX obniżył się o 0,76 proc. i wyniósł 22 857,13 pkt.

"Kontrakty na S&P spadają w handlu przedsesyjnym o 0,3 proc., co chyba dobrze odzwierciedla również nastroje w Europie. WIG20 od kilkunastu dni sprawia wrażenie, jakby czekał na potknięcie rynków amerykańskich i być może właśnie dziś się doczeka, po serii sześciu kolejnych zwyżek Dow Jonesa. Oczywiście równie dobrze w Warszawie może się nic nie wydarzyć, ponieważ GPW nie była w ostatnim czasie zbyt silna. Zatem to nie realizacja krótkoterminowych zysków nam grozi, mówimy raczej o ryzyku zmiany średnioterminowego trendu. Jednak inwestorzy mogą potrzebować poważniejszych argumentów niż groźba jednej spadkowej sesji w Stanach, by przystąpić do ewakuacji" - uważa Emil Szweda, analityk Noble Securities.

Na decyzje warszawskich inwestorów ogromny wpływ będzie miał rozpoczęty właśnie sezon publikacji wyników kwartalnych polskich spółek. "Opublikowany przed sesją raport BRE okazał się lepszy od oczekiwań analityków, co ważne niższa była też kwota odpisów. Warto obserwować kurs BRE na dzisiejszej sesji, ponieważ może on być papierkiem lakmusowym całego rynku. Jeśli dobre wyniki zostaną wykorzystane do sprzedaży akcji (to możliwe, BRE wzrósł przez ostatni miesiąc o ponad 11 proc.) byłby to zły sygnał, potwierdzający rysującą się słabość średnioterminowego trendu wzrostowego" - ocenia Szweda.

Reklama

Kurs akcji BRE rósł tuż po otwarciu o 2,4 proc. sięgając 324,50 zł za akcję.